Francja, nowy Front Ludowy

Nowa Unia Ludowa, Ekologiczna i Socjalna to nazwa lewicowego bloku, który powstał we Francji po wyborach prezydenckich. Tworzą go: Francja Nieujarzmiona, zieloni, socjaliści i komuniści. Jean-Luc Mélenchon może triumfować, bo to on jest dyrygentem i jednocześnie gra w tej orkiestrze pierwsze skrzypce. Stawka jest jednak wyższa – wygrana w wyborach parlamentarnych.

Mélenchon bardzo chciał, żeby ogłosić powstanie Nowej Unii 3 maja, w rocznicę utworzenia w 1936 r. Frontu Ludowego. Ówczesne zjednoczenie lewicy dało wyborczą wygraną i wyniosło Léona Bluma na stanowisko premiera. Przejęcie władzy umożliwiło realizację szerokiego programu społecznego. O tym samym marzy lider Francji Nieujarzmionej, choć porównanie do Frontu Ludowego jest naciągane.

Nowa Unia nie jest nową partią polityczną, tylko sojuszem przedwyborczym, którego sygnatariusze nie tracą swojej podmiotowości i odrębności. W nowym parlamencie tworzyć będą własne kluby, niemniej jednak wspólny sztandar oznacza wspólne minimum programowe, wyrażone w trzech oddzielnych porozumieniach między Francją Nieujarzmioną a komunistami, socjalistami i zielonymi.

Najdłużej trwały negocjacje z socjalistami, którzy po sromotnej porażce Anne Hidalgo nie mogą się ciągle pozbierać i pogodzić, że rządząca jeszcze w latach 2012-17 partia praktycznie przestała istnieć. Porozumienie z socjalistami jest też najbardziej szczegółowe, więc warto mu się przyjrzeć, bo pewno jego ustalenia będą się przebijały w trakcie kampanii wyborczej.

Celem Nowej Unii jest więc reforma ustrojowa pod hasłem 6. Republiki, droga do której wieść ma przez demontaż systemu prezydenckiego, który wyrodził się w rodzaj „monarchii prezydenckiej”. W wymiarze socjalnym Nowa Unia obiecuje wiek emerytalny 60 lat, płacę minimalną 1,4 tys. euro netto, wzmocnienie obecności pracowniczej w strukturach zarządzania przedsiębiorstwami, kontrolę cen produktów pierwszej potrzeby.

Oczywiście nowa lewica ma zamiar przywrócić opodatkowanie najbogatszych, zwiększyć nakłady na kulturę do poziomu 1 proc. PKB, reformę służby zdrowia i systemu edukacji. Istotnym uzupełnieniem programu socjalnego jest komponent ekologiczny traktowany jako aspekt sprawiedliwości społecznej.

O ile program socjalno-ekologiczny nie zaskakuje, najwięcej pytań dotyczy kwestii polityki międzynarodowej – Mélenchon budował swoją polityczną tożsamość na dyskursie antyunijnym, anty-NATO-wskim i antyamerykańskim, a przez to też funkcjonalnie prorosyjskim. A to właśnie on i jego formacja będzie mieć decydujący głos w Nowej Unii.

Tekst porozumienia z socjalistami próbuje rozwiać obawy odnośnie do intencji lewicowego aliansu. Sygnatariusze wprost więc potępiają agresję Putina i deklarują poparcie dla suwerenności i wolności Ukrainy. Nie ma mowy o występowaniu z Unii, ale jest zapowiedź jej przebudowy poprzez odejście od modelu neoliberalno-produktywistycznego. A Francja Nieujarzmiona rezerwuje sobie prawo do stawiania oporu Brukseli, jeśli ta nie będzie pozwalać na realizowanie lewicowego programu Nowej Unii. Chodzi np. o ewentualne blokowanie renacjonalizacji spółek energetycznych, infrastruktury transportowej etc.

Minimum programowe rzecz ważna, zwłaszcza że wyraźnie odwołuje się do argumentacji antykapitalistycznej i antyglobalistycznej. Pragmatyka polityczna podpowiada jednak, że równie ważny jest podział miejsc na listach wyborczych. To też już zostało dogadane. Czy Nowa Unia ma szansę wygrać z przekazem antykapitalistycznym, antynacjonalistycznym, antyliberalnym, a w wymiarze pozytywnym odwołującym się do argumentów socjalnych, ekologicznych i lewicowego uniwersalizmu?

Nikt w tej chwili nie odpowie z pewnością, bo w najbliższych dniach można spodziewać się jeszcze dużej dynamiki, zwłaszcza wewnątrz Partii Socjalistycznej, która najprawdopodobniej się podzieli. Uznanie prymatu Mélenchona, który opuścił PS w 2008 r. i zbudował swój projekt na kontrze do reformizmu socjalistów, jest dla wielu członków starej partii niewyobrażalne.

Ciekawie o scenie politycznej we Francji wypowiada się Pierre Rosanvallon w wywiadzie dla „Nouvel Obs”. Zwraca uwagę, że głównym problemem Francji jest obecnie rozpad systemu partyjnego – stare partie republikańskie przestały interesować elektorat, nie zastąpiły ich nowe – zarówno Francja Nieujarzmiona, jak i formacja Emmanuela Macrona (LREM, który zmienił nazwę na Renessaince i stał się formalnie partią) są wehikułami wyborczymi utworzonymi wokół charyzmatycznych liderów, a nie wyrazem instytucjonalizacji masowych ruchów społeczno-politycznych.

Sytuacja jest, zdaniem filozofa, podobna do tej sprzed Rewolucji Francuskiej w 1789 r. Na ile oferta Nowej Unii potrafi odpowiedzieć na tę sytuację? Walka o głosy socjalne nie będzie łatwa – lewica, nawet Mélenchon, nie potrafiła dotrzeć do elektoratu z francuskiej prowincji. Owszem, Mélenchon przekonał do siebie młodych oraz mieszkańców przedmieść i wielkomiejskich dzielnic o charakterze pracowniczym. Prowincja poszła za Marine Le Pen, która potrafiła połączyć przekaz nacjonalistyczny z socjalnym i zakomunikować go w sposób bardziej przekonujący niż formacje lewicowe.

Wybory już w czerwcu, zapowiada się bardzo ciekawa kampania. Czy stanie się ona wehikułem odnowy francuskiej lewicy, czy raczej wpisze się w proces kreatywnej destrukcji, na którym zyska Emmanuel Macron? Stary-nowy prezydent nie ukrywa, że walczy o większość w parlamencie, by móc spokojnie rządzić. By ten cel osiągnąć, nie zawaha się przejmować elementów programu lewicy, by odciągnąć od niej mniej radykalny elektorat.

Macron, podobnie jak Mélenchon, idzie do wyborów w ramach wyborczego sojuszu. Jego nazwa to „Razem”.