Europejskie marzenie. O sobotniej manifestacji z papieżem Franciszkiem w tle
Sobotnia demonstracja „Jesteśmy i będziemy w Europie” była wydarzeniem. Lub inaczej ma szansę stać się wydarzeniem, czyli momentem zmieniającym bieg historii.
Czy tak się stanie, zależy od tego, czy uczestnicy manifestacji – i ci zwykli, i ci, którzy ją organizowali, partyjni politycy i społecznicy z KOD – rzeczywiście zrozumieją stawkę
Pisałem w poprzednim wpisie w „Antymatriksie”, że nie chodzi o odsunięcie Jarosława Kaczyńskiego z ekipą od władzy i oddanie jej z powrotem ekipie Grzegorza Schetyny. I nie ma wątpliwości, że „byliśmy, jesteśmy, będziemy” w Europie. Pytanie, jak Europę rozumiemy. I ze względu na to pytanie doskonałym komentarzem do tego, co działo się wczoraj, jest przemówienie, jakie wygłosił papież Franciszek odbierając nagrodę Karola Wielkiego.
Franciszek podzielił się w nim swoim marzeniem o Europie, kolebce humanizmu i miejscu predestynowanym do tego, by narodził się w nim nowy humanizm, jakiego potrzebuje świat w XXI wieku. Początek jest jednak dramatyczny:
Cóż ci się stało, Europo humanistyczna, obrończyni praw człowieka, demokracji i wolności? Cóż ci się stało, Europo, ojczyzno poetów, filozofów, artystów, muzyków, pisarzy? Cóż ci się stało, Europo, matko ludów i narodów, matko wspaniałych mężczyzn i kobiet, którzy potrafili bronić i dawać swoje życie za godność swoich braci?
Papież w swej mowie nie odwołuje się do „chrześcijańskich korzeni Europy”, nie przekonuje o roli Kościoła, koncentruje się na humanizmie jako najważniejszym osiągnięciu Starego Kontynentu. Pewno to trudno zrozumiałe dla naszych bigotów, którzy wzorem ministra kultury próbują rechrystianizować lub, jak niektórzy, przekonywać, że wielokulturowość to błąd antropologiczny.
Oczywiste jednak dla każdego, kto rozumie dzieje Europy i jej związki z chrześcijaństwem. Bo to właśnie z humanizmu wypływają inne „markowe” produkty Europy, jak kultura solidarności rozumianej nie jak filantropia, lecz jak współzależność i kultura dialogu.
Europa Franciszka to proces, a nie esencja:
Korzenie naszych narodów, korzenie Europy zostały skonsolidowane w trakcie jej historii, ucząc się włączania w nieustannie nowych syntezach najróżniejszych kultur, nie mających między sobą wyraźnego powiązania. Tożsamość europejska jest i zawsze była tożsamością dynamiczną i wielokulturową.
Papież nie koncentruje się jednak jedynie na wymiarze symbolicznym i duchowym, lecz także mówi o materialnych podstawach europejskiego projektu, zdając sobie sprawę, że kluczem do przyszłości Europy są młodzi ludzie, w obecnej strukturze gospodarki znajdujący się na jej marginesie. Stąd potrzeba przebudowy ładu gospodarczego z opartego na kapitalizmie finansowym do modelu społecznego, opartego na solidarności.
Wymaga to poszukiwania nowych modeli ekonomicznych, bardziej włączających i sprawiedliwych, nienastawionych na służenie nielicznym, ale z korzyścią dla ludzi i społeczeństwa. A to wymaga od nas przejścia od gospodarki pieniężnej do ekonomii społecznej. Myślę na przykład o społecznej gospodarce rynkowej, do której zachęcali także moi poprzednicy (por. Jan Paweł II, „Przemówienie do ambasadora Republiki Federalnej Niemiec”, 8 listopada 1990 r.). Przejścia od gospodarki, która dąży do dochodu i zysku na podstawie spekulacji i pożyczek na procent, do gospodarki społecznej, która inwestuje w ludzi, tworząc miejsca pracy i kwalifikacji.
Dzieli się w końcu Franciszek marzeniem o nowej Europie:
Sercem i umysłem, z nadzieją i bez niepotrzebnych nostalgii, jako syn, który znajduje w matce Europie swoje korzenie życia i wiary, marzę o nowym humanizmie europejskim, „nieustannym procesie humanizacji”, potrzebującym „pamięci, odwagi, zdrowej i ludzkiej utopii”[10]. Marzę o Europie młodej, zdolnej by być jeszcze matką: matką, która miałaby życie, ponieważ szanuje życie i daje długie życie. Marzę o Europie, która troszczy się o dziecko, pomaga jak brat ubogiemu i tym, którzy przybywają w poszukiwaniu gościnności, bo nic nie mają i proszą o schronienie. Marzę o Europie, która wysłuchuje i docenia osoby chore i starsze, aby nie sprowadzano ich do bezproduktywnych przedmiotów odrzucenia. Marzą o Europie, gdzie bycie imigrantem nie byłoby przestępstwem, ale zaproszeniem do większego zaangażowania na rzecz godności wszystkich istot ludzkich. Marzę o Europie, gdzie ludzie młodzi oddychaliby czystym powietrzem uczciwości, kochali piękno kultury i prostego życia, nie zanieczyszczonego przez niekończące się potrzeby konsumpcjonizmu; gdzie zawarcie małżeństwa i posiadanie dzieci jest wielką odpowiedzialnością i radością, a nie problemem spowodowanym brakiem dostatecznie stabilnej pracy. Marzę o Europie rodzin, z bardzo skutecznymi politykami, bardziej skoncentrowanymi na twarzach, niż na liczbach, bardziej na narodzinach dzieci niż na narastaniu dóbr. Marzę o Europie, która promuje i chroni prawa wszystkich, nie zapominając o obowiązkach wobec wszystkich. Marzę o Europie, o której nie można powiedzieć, że jej zaangażowanie na rzecz praw człowieka było jej ostatnią utopią. Dziękuje.
Papież zdecydował się napisać swą mowę uniwersalistycznym językiem humanizmu, a nie językiem krucjaty. Tak może pisać jedynie człowiek pewny swojej wiary i tożsamości. Papież jest formalnie Argentyńczykiem, ale jest Europejczykiem – dlatego, że idea Europy polega na otwartości i zdolności syntezy, a nie na klaustrofobicznym zamknięciu.
To znamienne, że dzień po tym wystąpieniu arcychrześcijański prezes PiS Jarosław Kaczyński zagrzewał swój elektorat podczas czatu z internautami zapewnieniami, że nie będzie przyjmowania imigrantów, a wcześniej, w trakcie kampanii, używał sanitarnych metafor do opisu uchodźców. Krążą do dziś w światowej prasie. Powtórzmy jednak, problem nie w Jarosławie Kaczyńskim, bo wiemy, co on i jego drużyna mają do powiedzenia. Niewiele w tym Europy, jeszcze mniej chrześcijaństwa.
Mnie jednak interesuje co innego, dziś, gdy zachwycamy się wielkością sobotniej manifestacji. Niewątpliwie miała ona proeuropejski charakter. Ilu z jej uczestników było jednak Europejczykami gotowymi podzielić europejskie marzenie przedstawione przez Franciszka?
Zmierzam do tego, że podział jest bardziej złożony niż polaryzacji na My i Oni – My, europejscy, jednoczący się pod sztandarami Unii, oraz Oni, zaściankowi i prowincjonalni. Jeśli mówić o podziale, to raczej My-My. Inaczej, podobnie jak Europa musi wymyślić się na nowo, czerpiąc z wielkiego dorobku, my musimy wymyślić się na nowo jako społeczeństwo i wspólnota polityczna. Po ostatniej wielkiej demonstracji czas na wielkie wiece, to, co okazało się siłą ukraińskiego Majdanu – w czasie jego trwania Ukraińcy na nowo opowiedzieli sobie, kim chcąc być, definiując naród jako wielokulturową i wieloetniczną wspólnotę polityczną.
Kim jesteśmy i chcemy być? Nie wystarczy odrzucić paranoicznego projektu Jarosława Kaczyńskiego. Potrzebny jest nowy projekt, niebędący kontrprojektem dla Ich projektu, tylko projekt dla Nas, w którym My oznacza także miejsce dla Nich. A matrycą dla tego projektu musi być europejskie marzenie, Polska oparta na kulturze dialogu i solidarności w takiej samej Europie. Franciszek mówił:
Dialog i to wszystko, co on za sobą pociąga, przypomina nam, że nikt nie może ograniczać się do bycia widzem czy tylko obserwatorem. Wszyscy, od najmniejszych do największych, mają aktywny udział w budowie społeczeństwa zintegrowanego i pojednanego. Ta kultura jest możliwa, jeśli wszyscy będziemy uczestniczyli w jej wypracowywaniu i budowie. Obecna sytuacja nie pozwala na to, by być zwykłymi obserwatorami cudzych zmagań. Wręcz przeciwnie, jest ona mocnym wezwaniem do odpowiedzialności osobistej i społecznej.
Otóż to. Cieszę się z wielkości sobotniej manifestacji, choć sam w niej udziału nie brałem (bylem uczestnikiem wszystkich poprzednich, tym razem miałem wątpliwości wobec zaprezentowanej tam formuły jedności). I cieszę się, że Partia Razem zdecydowała się poprzeć manifest Janisa Warufakisa i ruch DiEM’25, bo ten ruch teraz najpełniej wyraża w sposób polityczny europejskie marzenie oparte na nowym humanizmie. Najprawdopodobniej w ostatnich dniach wydarzyło się coś ważnego. Cóż, sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, nie czekajmy jednak, aż się pojawi. Zacznijmy marzyć i działać.