Barack Obama w obozie Targowicy
Ciekaw jestem, czy jest taka dyscyplina w Księdze Rekordów Guinnessa jak szybkość trwonienia kapitału politycznego. Gdyby istniała, nagroda należałaby się rządowi PiS i prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
Jeszcze kilka miesięcy temu Krzysztof Szczerski drżał, tłumacząc, dlaczego Andrzej Duda znalazł się przy jednym stole z Barackiem Obamą i Władimirem Putinem, stukając się z nimi kieliszkami z szampanem. Było miło – na tyle, by przesłonić poczucie realizmu architektom polityki zagranicznej PiS.
Ów fałszywy realizm zakładał, że w realpolitik, jaką uprawiają Amerykanie i prawdziwi mocarze tego świata, nie zwraca się uwagi na estetyczne drobiazgi, jak poszanowanie reguł państwa prawa. Ważniejsze są konkrety o znaczeniu strategicznym – położenie geograficzne, stan gospodarki, siła armii.
Okazało się jednak inaczej i to w obu wymiarach: po pierwsze, „drobiazgi” mają znaczenie, bo jednak wspólnota euroatlantycka, choć nie robi tego w sposób doskonały, to jednak próbuje być wspólnotą nie tylko woli politycznej, ale i wartości. I jest nią w takim przynajmniej stopniu, że nie niweluje tego znaczenie strategiczne Polski. Bo oczywiście o wiele ważniejsza dla USA jest pozycja Niemiec niż regionalnego troublemaker, jakim szybko staje się nasz kraj.
Najbardziej zdumiewające, że w tym wszystkim nie sposób wyczytać jakiejkolwiek strategii. Odpowiedzi udzielane przez przedstawicieli polskich władz formalnym i nieformalnym ciałom międzynarodowym, od Komisji Weneckiej przez Parlament Europejski po amerykańskich senatorów, pokazują, że świat składa się z idiotów i lewaków, jedynie my (w rozumieniu obozu Jarosława Kaczyńskiego) posiedliśmy prawdę.
Znamienny w tym kontekście jest wywiad, jakiego udzielił Andrzej Duda dziennikowi „Washington Post”, polecam ten fragment:
Pytanie: The Venice Commission, a European multilateral institution, ruled that the government’s effort to alter the workings of the court endangered not only the rule of law but also democracy and human rights.
Odpowiedź: If the constitutional court passed its judgment without looking at the resolution passed by the Polish Parliament, then by doing this it violated —
P: Wait a minute. The court said the law was invalid.
O: But still the law was in force. The constitutional court is bound by the binding law, and this is very clearly stipulated in Article 7 of the constitution.
P: So are you arguing that the court has to abide by the very law it has declared illegal? … Aren’t you taking away the court’s independence?
O: The independence of the constitutional court was not violated whatsoever.
Biedny Andrzej Duda próbuje wytłumaczyć najwyraźniej niedysponowanej dziennikarce amerykańskiej gazety istotę rządów Prawa i Sprawiedliwości, która różni się od prostackiej zasady rządów prawa. Dziennikarka nie uczęszczała jednak razem z Jarosławem Kaczyńskim na seminarium Stanisława Ehrlicha i za nic elementarnego wykładu o absolutnej suwerenności parlamentu nie rozumie.
Nie rozumie „Washington Post”, siłą rzeczy niedoinformowany jest też i Barack Obama, więc zamiast stanąć po stronie sojusznika, zapisuje się do obozu Targowicy. Bo jak odebrać fakt, że nie dość, że prezydent USA nie spotka się z Andrzejem Dudą, to jednak podejmie Donalda Tuska, a przedstawicielom prezydenckiej administracji nie zabraknie czasu, by spotkać się z Mateuszem Kijowskim, liderem Komitetu Obrony Demokracji?
Różnicę w rozumieniu tych samych pojęć doskonale ilustruje zapowiedź wspomnianego wywiadu w „WP” i na stronie prezydenta Andrzeja Dudy. „WP”: Is Poland taking an authoritarian turn? W witrynie Prezydenta RP: President Duda for greater US military presence in Poland. Dzisiaj już znamy an answer of President Obama. It’s kind of a Kozakiewicz’s gesture.
Nie o bon moty jednak chodzi, tylko o zasadniczy problem, jakim najwyraźniej jest niezgoda PiS na obiektywną rzeczywistość. Elementem tej rzeczywistości jest przywiązanie takich krajów jak USA czy Francja do pewnej ciągłości. Nie po to wspierały one polską demokratyczną opozycję, a następnie polską transformację, by dziś nagle ktoś z ul. Nowogrodzkiej mówił, że to było frajerstwo, a Ronald Reagan do spółki z Mitterandem wspomagali blatowanie się z komunistami, by zbudować opartą na zdradzie postkomunistyczną III Rzeczpospolitą.
Próby pisania na nowo historii przez Jarosława Kaczyńskiego podobnie obrażają rozum co wyjaśnienia Andrzeja Dudy w sprawie Trybunału Konstytucyjnego prezentowane w „Washington Post”. Wątpię, żeby świat, a przynajmniej ta jego część, do której chcemy przynależeć, dał się przekonać do logiki PiS.
Co oznacza, że nie ruszając się z miejsca, rozpoczęliśmy nabierającą tempa podróż na Wschód. Kolejny cud nowej władzy. Cud, bo tylko ta kategoria pasuje do wydarzeń i procesów, jakich prostym, przywiązanym do racjonalizmu rozumem pojąć się nie da.