Czytać jak Mark Zuckerberg
Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka, podjął noworoczne zobowiązanie. Z mołojecką odwagą młodego komsomolca zobowiązał się, że w roku 2015 będzie czytał książki – jedną na dwa tygodnie.
Dobierając tytuły, Zuckerberg skorzystał z mądrości tłumu, czyli podpowiedzi fanów. Pierwszą książką roku będzie „End of Power” Mosesa Naima – wkrótce po zapowiedzi jej zapasy w księgarniach zostały wyprzedane. Na szczęście dawno już mam lekturę za sobą, udało mi się wyprzedzić Marka Z. Ale nie liczę na specjalną premię z jego strony.
Wzrusza natomiast swą głębią odkrycie cyfrowego kapitalisty, dlaczego warto czytać:
I’m excited for my reading challenge. I’ve found reading books very intellectually fulfilling. Books allow you to fully explore a topic and immerse yourself in a deeper way than most media today. I’m looking forward to shifting more of my media diet towards reading books.
Lepiej późno niż wcale – nie będę już jednak więcej się wyzłośliwiał nad Zuckerbergiem, wolę go za tę inicjatywę pochwalić. Najazd czytelników na księgarnie po ogłoszeniu pierwszej książki roku pokazuje, jaką siłą rażenia dysponują cyfrowi celebryci mocno osadzeni w społecznej sieci.
Można się oczywiście zastanawiać, czy wspólne czytanie z Zuckerbergiem i Facebookiem jest jeszcze czytaniem, czy też raczej zachowaniem wynikającym z kulturowego konformizmu wymuszanego przez Sieć. Jako drugą lekturę warto byłoby polecić coś z Pierre’a Bourdieu, bo widać, że opisane przez niego mechanizmy kształtowania gustów estetycznych i praktyk kulturowych zaczynają się odtwarzać w przestrzeni cyfrowej. Chcesz dziś uchodzić za kulturalnego, musisz zalajkować stronę „A Year of Books” na FB i podjąć wyzwanie Zuckerberga. Samo czytanie staje się środkiem do celu, jakim jest status w przestrzeni społecznej. Nawet jednak tak instrumentalnie traktowana lektura jakiś pozytywny efekt mieć musi.Czytanie, niby bardzo intymna i prosta w sumie praktyka kulturowa, jest niezwykle złożoną instytucją, o czym można się przekonać, czytając książkę „Literatura polska po 1989 r. w świetle teorii Pierre’a Bourdieu. Raport zbadań” (wydana nakładem Ha!Art). Podsumowuje ona ciekawe badania pokazujące przemianę pola literackiego w Polsce po transformacji i największą na nim zmianę – pojawienie się rynku i wieloznacznej gry między autorami, czytelnikami i wydawcami, jaka dzięki rynkowi stała się możliwa.
Gry wynikającej z wieloznaczności książki, która jest z jednej strony zwykłym produktem, z drugiej – obiektem sakralnym, nośnikiem bezcennych wartości kulturowych. Obsługa tej wieloznaczności wymaga złożonego ekosystemu służącego waloryzacji estetycznej produkcji literackiej i tłumaczenia tej wartości na rynkową, za pomocą takich mechanizmów translacji i sakralizacji, jak konkursy, nagrody, recenzje.
Chyba ciągle szczęściem świata polskiej książki jest jego względny niedorozwój i mały ciężar gospodarczy, co powoduje, że nie jesteśmy polem ekspansji takich instytucji jak Amazon, który ze zwykłego dekadę temu pośrednika między wydawcą i czytelnikiem stał się wielkim organizatorem pola literackiego. Amazon nie tylko przejmuje coraz więcej funkcji obsługiwanych dotychczas przez wyspecjalizowane instytucje, ale stara się także bezpośrednio wpływać na sam proces tworzenia treści, podpowiadając autorom i wydawcom, co się czyta (wiedzy tej dostarcza podglądanie, jak czytelnicy czytają książki na kindle’u).
Cóż, Mark Zuckerberg rzucił wyzwanie – kto da więcej? I może w roku wyborczym rozpocznijmy akcję: cała Polska czyta politykom.