Konstytucja dla ludzi czy dla Ludu?

Andrzej Duda rozpoczął dyskusję przed zapowiedzianym przez siebie na przyszły rok referendum w sprawie konstytucji. Niezależnie od jej przebiegu ciągle obowiązuje ustawa zasadnicza z 1997 r. i trzeba jej przestrzegać, o czym przypomniał prymas Wojciech Polak na Jasnej Górze.

Prezydent dobrze wybrał moment na inicjację swojego projektu. Wetując dwie ustawy zmieniające ustrój sądownictwa, odświeżył swój mandat skompromitowany wcześniejszą bezkrytyczną współpracą z PiS w demontażu ładu konstytucyjnego. Hamując pomysł Jarosława Kaczyńskiego, pokazał, że jest podmiotem politycznym i właśnie z pozycji tej ujawnionej podmiotowości daje sygnał do konstytucyjnej dyskusji. Ta z kolei, w świetle najnowszych sondaży, które PiS dają 42 proc. poparcia, Kukizowi 8 proc., trafia w dobry moment społeczny – połowa Polaków przyjęła retorykę konieczności ustrojowej zmiany i utożsamia się z siłami, które do takiej zmiany nawołują.

Więcej: utrzymywanie się, a nawet wzrost poparcia dla PiS – mimo „lipcowych spacerów” – pokazuje, że wprowadzanie zapowiedzianych w kampanii wyborczej zmian, mimo ich stylu, tylko uwiarygadnia partię rządzącą i cementuje jej elektorat. Dodatkowo niezwykle pomógł w tej konsolidacji Emmanuel Macron. Besztaniem polskiego rządu uraził dumę nie tylko Beaty Szydło, lecz także szerokich rzesz społecznych – i dał Beacie Szydło okazję do odpowiedzi zauważonej nie tylko w Polsce, lecz i we francuskich mediach. Popularność premier trzyma się więc mocno, a nawet jeśli za miarę brać ruch w mediach społecznościowych, to PBS rządzi Siecią.

To najlepszy moment, żeby wrzucić temat zmiany konstytucji, nawet gdyby z samej zmiany miało nic nie wyjść. Wszyscy, którzy chcą odsunięcia PiS od władzy, opozycja parlamentarna i pozaparlamentarna, nie mogą tego przegapić – czas zmienić język politycznej walki. Już nie wystarczy wytykanie PiS łamania prawa i konstytucji, bo ograniczenie się do takiej krytyki uwiarygadniać tylko będzie argumenty PiS, twierdzącego, że opozycja i wspierające ją siły to ancien regime broniący swoich przywilejów. Obrona praworządności jako narracja organizująca walkę z PiS, jakkolwiek słuszna, politycznie już nie wystarczy. Bo najsilniejszą narracją polityczną jest obecnie opowieść o zmianie i hamujących ją skorumpowanych elitach wspierana konkretnymi działaniami.

Czas więc to wyzwanie podjąć i zacząć rozmawiać o przyszłej Polsce. Nie wystarczy obnażać słabości pisowskich pomysłów na zmianę, trzeba proponować lepsze, układające się w wizję przyszłej Republiki. Wizję, która będzie w stanie przełamać główne populistyczne przesłanie PiS: działamy dla ludzi, nie dla elit, bo pokaże, że rzeczywiście proponuje odnowiony projekt Rzeczypospolitej dla ludzi w całej ich różnorodności, a nie dla mitycznego, homogenicznego Ludu. Wizję, czy raczej wizje wsparte konkretnymi propozycjami pokazującymi, że Republika i jej ustrój to nie tylko konstytucyjna abstrakcja, ale także rozwiązania i instytucje zamieniającą ową abstrakcję w rzeczywistość doświadczaną przez każdego.