W hołdzie Katalonii

„No tinc por” – nie boję się! to odpowiedź, jaką barcelończycy dali terrorystom podczas manifestacji ku czci ofiar zamachu. Bo to jedyna dobra odpowiedź na terroryzm, którego bronią jest właśnie strach. Bronią szczególnie niebezpieczną, bo jeśli zadziała skutecznie, zatruwa sferę publiczną irracjonalizmem, prowadząc do jej destrukcji.

O strachu w sferze publicznej pisał kataloński socjolog Manuel Castells w „Sieciach nadziei i oburzenia”. Strach to jedna z podstawowych emocji  kierujących ludzkim zachowaniem. Strach jest tym silniejszy, im silniejsze przekonanie, że inni też się boją. Ale też strach ustępuje wobec świadomości, że razem, w społeczności, suma poszczególnych strachów może zamienić się w siłę zdolną przeciwstawić się źródłu strachu: terrorystom, tyranowi, siłom natury.

Dlatego tak ważna była manifestacja na placu Katalonii w Barcelonie i wspólne wołanie: „Nie boję się!”. Mocodawcom ataku nie udało się wytworzyć wspólnoty strachu, tak jak wcześniej nie udało się im przestraszyć Francuzów. Nie zamknęli się na świat, nie zaczęli prześladować muzułmanów, nie mówią i nie mówili bredni o wojnie cywilizacji. We Francji, 14 lipca, rok po ubiegłorocznym zamachu w Nicei, setki tysięcy ludzi bez strachu zebrały się na Polu Marsowym w Paryżu, by czcić pamięć ofiar i świętować.

Byłem w Barcelonie w lutym, akurat w momencie, kiedy przez miasto (w sobotę, 18 lutego) przeszła wielka, szacowana nawet na pół miliona ludzi manifestacja domagająca się od rządu hiszpańskiego większego zaangażowania Hiszpanii na rzecz uchodźców, bo „Barcelona jest i zawsze będzie miastem uchodźstwa” (jak głosi pomnik wystawiony przez władze miasta na plaży Barceloneta). To w tej manifestacji w pełni wyraził się duch miasta i jego obywateli, który ponownie ujawnił się w reakcji na zamach.

I jestem przekonany, że podejście barcelończyków do uchodźców pod wpływem zamachu się nie zmieni, bo wolni od strachu wiedzą doskonale, że uchodźcy nie są terrorystami, tylko ofiarami terroru i największego kryzysu humanitarnego od zakończenia II wojny światowej. Jak napisała Ada Colau, burmistrzyni Barcelony, na Twitterze: „Barcelona jest miastem pokoju. Terroryzm nie spowoduje, że staniemy się kimś innym, niż jesteśmy: miastem otwartym na świat, odważnym i solidarnym”.W tym kontekście aż kusi, by skomentować słowa Mariusza Błaszczaka na temat zamachu, wojny cywilizacji, uchodźców. Szkoda jednak słów. Wolę w hołdzie Katalonii i Barcelonie powtórzyć za barcelończykami: „No tinc por”.