Pożegnanie Ukrainy

Pożegnanie Ukrainy – tak najkrócej można podsumować dwugłos dwojga rosyjskich publicystów w „Nowoj Gazietie”.

Analizują oni, co się takiego stało, że do niedawna jeszcze przyjacielskie relacje między Rosjanami i Ukraińcami stają się coraz trudniejsze, ustaje możliwość porozumienia nie tylko na poziomie politycznym, lecz także intelektualnym i kulturalnym. Projekt „Małorosja” kończy się ostatecznie, Ukraina się emancypuje, ale kontekst wojny powoduje, że często paliwem emancypacji staje się nienawiść.

Warto wczytać się w te głosy, bo nasze relacje z Ukrainą też szybko się psują, choć z innych powodów. Nie chodzi o szukanie analogii, ale widać, jak bardzo potrzebne są właściwe klucze do wzajemnego zrozumienia, gdy wspólna historia w tym nie pomaga – bo jest doskonałym źródłem trucizny nienawiści.

Dmitrij Bykow patrzy na proces „utraty” Ukrainy z nostalgią, ale i zrozumieniem, nie wierzy w możliwość zbyt długiego trwania sytuacji pogranicznej, zwłaszcza gdy nie sprzyja temu kontekst polityczny:

Украинская бинарность закончилась. Украина больше не Малороссия. Это не значит, конечно, что русскоязычные писатели Украины должны массово переехать в Россию, где, впрочем, их встретили бы сейчас с распростертыми объятиями. Думаю, что это было бы честнее с обеих сторон. Но эпоха интернета снимает вопрос о местожительстве писателя, превращает его в сугубо бытовой. Можно жить на Украине и печататься в России; а вот жить на Украине и печататься там же по-русски уже, боюсь, немыслимо. Во время войны на языке врага печатают только листовки — сдавайся, мол.

Bardziej gorzki jest ton Anastazji Mironowej, która ma za złe Ukraińcom, że coraz bardziej polaryzują relacje z Rosją, a zwłaszcza z Rosjanami, zarzucając, że nawet liberałowie, którzy jeszcze nie tak dawno manifestowali na ulicach Moskwy i Sankt Petersburga przeciwko wojnie na Ukrainie, dziś są traktowani jako współodpowiedzialni za „rosyjski faszyzm”.

Ofiarą wojenno-politycznej polaryzacji staje się wymiana kulturalna, Ukraińcy z podejrzliwością patrzą na rosyjskich artystów, zwłaszcza ze świata popkultury, uznając ich za agresorów realizujących imperialną politykę soft-power.

Но украинцам стало мало, когда мы просто осудили войну. Сначала они переложили ответственность за Крым и войну в Донбассе на нас, российских избирателей, а потом и вовсе потребовали, чтобы мы осудили себя, признали культурное и даже эволюционное превосходство украинцев над русскими. Полетели в Россию агитки о том, в какой грязи мы все живем и как чисто, сытно и высокодуховно живет при этом Украина: никто не мусорит, все говорят друг другу «вы» и в каждом доме есть канализация. Сегодня украинское политизированное общество уважает в России только патриотов Украины, только тех россиян, кто в украинской прессе раздает комментарии о рабском генетическом коде русских и о том, какие мы все глубокие недоноски.

We wrześniu 2014 r. uczestniczyłem we Lwowie w konferencji oficjalnie poświęconej wyobraźni, w istocie jednak koncentrującej się na bieżących problemach politycznych i wojnie. Uderzała wtedy świadomość ryzyka zarażenia nienawiścią. Ukraińscy intelektualiści: historycy, krytycy sztuki, socjologowie zwracali uwagę, że największą cenę, jaką przyjdzie zapłacić za wojnę, będzie nienawiść do Rosjan, esencjalizacja konfliktu. Rosyjscy publicyści piszący w „NG”, gazecie liberalnej i opozycyjnej do Kremla, choć nie ukrainofilskiej, stawiają tezę, że rzeczywiście tak się w końcu stało, nadszedł czas zapłaty wojennych rachunków.

Teksty Bykowa i Mironowej warto uzupełnić lekturą najnowszego numeru magazynu „Spilne” (Wspólne), zatytułowanego „Wojna i nacjonalizm”. Środowisko wydające „Spilne” to ukraińska młoda marksizująca lewica (ale nie postkomuniści), okaz chyba jeszcze rzadziej występujący niż w Polsce. Ich radykalizm pozwala jednak uniknąć języka politycznej poprawności czasu wojny.

W sumie powstaje bardzo ciekawy, nawet jeśli dyskusyjny opis niezwykłego procesu dziejowego – Ukraina staje się jednocześnie polem historii lokalnej, nad którą stara się samodzielnie zapanować, i uniwersalnej, na którą ma o wiele mniejszy wpływ.

Pouczająca, czasami smutna, czasami optymistyczna opowieść o tym, jak czasem splot nieoczekiwanych wydarzeń w konfrontacji z wielkimi projektami (odtworzenie imperium przez Władimira Putina) prowadzi do dynamiki wymykającej się spod kontroli i do biegu wydarzeń, dla którego nie ma już odwrotu. Warto się w nią wczytać nie tylko ze względu na relacje polsko-ukraińskie, wchodzące w fazę niepokojących i bezsensownych napięć, ale także ze względu na naszą historię. Czy jeszcze mamy na nią wpływ?

Przy okazji polecam koncert „Droga ze szkła” Sióstr Telniuk – najlepsza ukraińska poezja w doskonałym wykonaniu. 1 lutego w Teatrze Polskim w Warszawie.