Targowica w gronostajach i ciemni studenci

Krystyna Pawłowicz zdemaskowała kolejny obóz Targowicy, tym razem ukryty w środowisku akademickim.

Powodem fejsbukowej interwencji posłanki PiS stał się zapowiadany na 25 stycznia protest studentów.

Wytrawna obserwatorka życia społeczno-politycznego w Polsce nie ma wątpliwości, że naiwni studenci dali się zmanipulować odrzynanej od koryta profesurze. Bo jak w inny sposób wytłumaczyć chęć młodych ludzi do protestowania przeciwko legalnie wybranej władzy?

Nie będę cytował wpisu Krystyny Pawłowicz, kto chce i ma siłę, niech skorzysta ze źródła. Nie będę też marnował miejsca na wyrazy oburzenia wulgarną i paszkwilancką formą tekstu, bo przecież już dobrze ten styl poznaliśmy. Niestety, stał się elementem rzeczywistości komunikacyjnej opanowanej przez trolli przekonanych, że mandat uzyskany od „suwerena” pozwala im na wszystko, nawet na pogardę wobec tego suwerena. Bo ten sposób traktowania polszczyzny jako instrumentu walki politycznej jest wyrazem pogardy nie tylko do adresatów napaści, ale do wszystkich należących do wspólnoty języka polskiego.

Nie komentowałem wcześniejszych wypowiedzi Krystyny Pawłowicz. Ta jednak warta jest oddzielnej analizy, bo gdy się w nią wczytać, to widać, że ładunek agresji zawartej w tekście nie jest wyrazem bezkarnej siły, ale strachu. Łatwo atakować protesty opozycji lub takich organizacji jak KOD. Bo tu schemat wyjaśniający, że buntują się oderwani od koryta, może mieć pozory sensu. Kiedy jednak na scenę wkraczają siły spoza prostego schematu, tak jak kobiety podczas Czarnego Marszu czy teraz studenci, rozpada się cała konstrukcja legitymizacji władzy. Wszak studenci jeszcze nie zdążyli dorwać się do koryta, są też zbyt młodzi, by zarzucić im peerelowskie zarażenie. Jedyne, co można im zarzucić, to „polityczne niezorientowanie”. Schemat stary jak świat, wystarczy posłuchać Władysława Gomułki z marca 1968 r.

Taki argument pozwala przemieścić krytykę do starego schematu wyjaśniającego poprzez ujawnienie „prawdziwych” inicjatorów protestu. Tylko że chyba nawet Krystyna Pawłowicz zdaje sobie sprawę, jak beznadziejna logika kryje się za takim schematem. Bo argument o „politycznym niezorientowaniu” studentów de facto nie wyraża oceny świadomości politycznej studentów szykujących protest, tylko jest oceną świadomości wyborców elektoratu PiS. By odwołać się do klasyka, „ciemny lud wszystko kupi” – i taką wizję swoich wyborców ma posłanka Pawłowicz. A przynajmniej taka wizja wyłania się z jej wpisu.

Oczywiście można założyć, że Krystyna Pawłowicz wierzy w to, co napisała, a jej wiarę szczerze podziela jakaś część członków i zwolenników PiS. Cynizm zatem czy szczerość niebojąca się brutalnego języka? Obie możliwości pokazują, na jak wątłych w rzeczywistości podstawach opiera się projekt władzy, skoro sama zapowiedź nowej formy protestu o zupełnie jeszcze nieprzewidywalnej sile rażenia wywołuje tak histeryczną reakcję. Co najciekawsze, niewykluczone, że teza o wpływie profesury na studencki protest okaże się słuszną diagnozą – wkład profesor Pawłowicz w podgrzewanie energii studenckiego gniewu może być bezcenny.