Romantyzm, mesjanizm i ekologia. Na marginesie listu Marii Janion do Kongresu Kultury

IMG_20161007_152534-1024x768

Kazimiera Szczuka odczytuje list Marii Janion, Kongres Kultury, fot. Edwin Bendyk

List Marii Janion skierowany do uczestników Kongresu Kultury słusznie został pochwycony przez media i stał się ważnym punktem odniesienia kongresowej debaty.

Mimo tak pilnej lektury jeden fragment umknął uwadze szerszej uwadze, co tylko potwierdza jego wymowę. Oto ten akapit:

Nie mam wątpliwości, że trwała nasza niezdolność do modernizacji ma źródło w sferze fantazmatycznej, w kulturze przywiązania zbiorowej nieświadomości do bólu, którego źródeł dotykamy z największym trudem, po omacku. Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać. Stąd płyną szokujące sadystyczne fantazje o zmuszaniu kobiet do rodzenia półmartwych dzieci, stąd rycie w grobach ofiar katastrofy lotniczej, zamach na zabytki przyrody, a nawet – proszę się nie zdziwić – uparte kultywowanie energetyki węglowej, zasnuwającej miasta dymem i grożącej nadchodzącą zapaścią cywilizacyjną. Wspaniała książka „Polski węgiel”, wydana przez Krytykę Polityczną dała mi wiele inspiracji do myślenia o aktualności holistycznej wizji „kuźni natury”, stworzonej przez niemieckich romantyków. Polski romantyzm: antropocentryczny, narodowy i chrystianistyczny skupiał się na czym innych. A szkoda.

Nie chodzi mi o część będącą niejako komentarzem do aktualnej sytuacji, czyli debaty o aborcji i o ekshumacji ofiar katastrofy w Smoleńsku. Ważniejsze jest umieszczenie tych kwestii w szerszym kompleksie, do którego należy popęd samozniszczenia wyrażający się w przywiązaniu do form gospodarki, które są nie tylko anachroniczne, to także zwyczajnie niebezpieczne.

Ciekawe byłoby zgłębienie tezy Marii Janion o tym, że w romantyzmie można doszukiwać się źródeł modelu społeczno-gospodarczo-energetycznego i poważniejsze porównanie w tym kontekście romantyzmu polskiego z niemieckim. Najbardziej jednak w tym wszystkim fascynuje mnie ciekawość profesor Janion, która inspiracji do swych rozmyślań szuka nawet w takich lekturach, jak „Polski węgiel” (jako współautor cieszę się niezmiernie). Kto jeszcze tak czyta? Być może to jest właśnie kluczowe pytanie kultury w Polsce?