Czas na rewolucję. Kultura i rozwój

14249880_545737955632054_2692333819342060441_oWszyscy wzywają do kulturowej rewolucji, ewentualnie kontrrewolucji niezbędnej do tego, by uwolnić rozwojowe potencjały.

Uczynił tak rok temu papież Franciszek w encyklice „Laudato Si”, postulat taki sformułowali autorzy raportu „Reforma kulturowa. Polska 2020, 2030, 2040”. W końcu podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy wezwali do rewolucji Viktor Orbán i Jarosław Kaczyński.

Jak widać, potrzeba rewolucji jest wielka, choć za wymienionymi wezwaniami kryją się zupełnie odmienne wizje kultury i rozwoju. O tych różnych wizjach oraz znaczeniu kulturowego impulsu dla rozwoju rozmawiać będziemy podczas Kongresu Kultury w ramach zespołu problemowego „Kultura i rozwój”, o ile zaproponowany przeze mnie i prof. Jerzego Hausnera temat zyska w głosowaniu aprobatę uczestników.

O projekcie Orbána i Kaczyńskiego pisałem w poprzednim wpisie, zwracając jednak bardziej uwagę na jego polityczną stronę. Niezależnie jednak od oceny politycznej pozostają kluczowe pytania. Po pierwsze, o rzeczywistą podmiotowość państw takich jak Polska i Węgry w kształtowaniu rozwoju; a po drugie, o skuteczne formy zarządzania tą podmiotowością, tak by efektem był rozwój, a nie budowa narodowego kapitalizmu polegającego na tworzeniu lokalnej oligarchii.

W tym momencie zaczynają się problemy pojęciowe, kłopot bowiem sprawia już samo pojęcie rozwoju. Jeśli czytać tzw. plan Morawieckiego lub słuchać Jarosława Kaczyńskiego, rozwój jest tożsamy ze wzrostem PKB, celem wyrwanie się/uniknięcie pułapki średniego rozwoju i doganianie oraz przeganianie, najpierw unijnej średniej, potem starounijnej średniej, a potem… Tu wzrok Prezesa przemawiającego w Krynicy poszybował do sufitu. Ergo ścigać się mamy w konkurencji, która wobec coraz silniejszego przekonania o „sekularnej stagnacji” gospodarek rozwiniętych może przestać istnieć. Tego sporu jednak nie rozstrzygniemy szybko, dlatego coraz częściej pojawiają się propozycje prac nad nowymi paradygmatami gospodarczymi i rozwojowymi, od wizji zielonego kapitalizmu po różne wersje postkapitalizmu.

Niezależnie od wizji w zasadzie wszystkie – i te pielęgnujące status quo, i te polegające na zmianie paradygmatu – diagnozują konieczność mobilizacji rozwojowej energii poprzez płynący z kultury impuls. Pisze o tym noblista Edmund Phelps, zwracając uwagę, że powodem innowacyjnej stagnacji Zachodu już od lat 70. XX w. jest wyczerpanie kulturowe polegające na zaniku ducha przedsiębiorczości i ryzyka. Inaczej sprawę widzi papież Franciszek, wzywający do rozwoju, który nie będzie napędzany patologiczną konsumpcją. Jeszcze inną wizję proponują badacze z antropologicznej szkoły refleksji rozwojowej, tacy jak Amartya Sen, Martha Nussbaum, Manuel Castells.

W końcu też swoją wizję mobilizacji kulturowej na rzecz rozwoju (rozumianego jako wzrost) mają Jarosław Kaczyński i Viktor Orbán. Ich zdaniem tylko powrót do „tradycyjnych”, rozumianych esencjonalnie tożsamości narodowych zorganizowanych wokół suwerennego i aktywnego państwa narodowego daje szansę mobilizacji energii kreatywności i innowacyjności niezbędnych, by zająć godną pozycję we współczesnym świecie. To ciekawa i oryginalna koncepcja idąca wbrew większości aktualnej literatury, odpowiadająca bardziej starym koncepcjom odgórnych modernizacji epoki przemysłowej.

Z Jerzym Hausnerem od kilku lat pracujemy nad związkami między kulturą i rozwojem. Jednym z efektów tych prac jest uruchomienie czasopisma naukowego „Kultura i Rozwój”, numer zerowy ukazał się w ubiegłego roku, niebawem ukaże się już numer regularny, z recenzowanymi artykułami świetnych polskich autorów i badaczy, jak Anna Giza-Poleszczuk, Tomasz Zarycki, Andrzej Zybała, Przemysław Czapliński, Tomasz Rakowski. Pokazują oni, na czym polega złożoność sytuacji dziś, kiedy spotykają się czynniki długiego trwania i aktualny kontekst historyczny. Jak stwierdza Czapliński, w sensie kulturowym dotarliśmy do krańców wyobraźni (co niejako potwierdził Krystian Lupa w ostatnim wywiadzie dla „Wyborczej”).

Zapraszam do dyskusji, której celem będzie wyjście poza te krańce – wystarczy zagłosować na stronie Kongresu Kultury (głosowanie kończy się w piątek, 9 września), potem wziąć udział w debacie. Swój udział zapowiadają m.in. prezydenci miast – świadomi, że dotychczasowy model zarządzania rozwojem się wyczerpał.