Dryfujemy

14242251_1179525575401662_8178747474494140215_oPojęcie dryfu zaczęło się w ostatnim czasie pojawiać w odniesieniu do gospodarki. Czy już zaczął się rozwojowy dryf?

To pytanie pojawiło się jeszcze przed zmianą władzy. Teraz wkracza Przemysław Czapliński i w nowej książce „Poruszona mapa” przedstawia dowody, że istotnie dryfujemy. Tylko że mentalnie.

Książka ukaże się niebawem, korzystam z przywileju recenzenta, który może czytać przed resztą czytelników. Temat nie jest zaskoczeniem, bo pierwszą przymiarkę do mentalnej mapy Polaków przedstawił poznański literaturoznawca dwa lata temu podczas Forum Kulturoznawczego w Elblągu (wykład Czaplińskiego zaczyna się po 1:43:37 godz. nagrania). Ciekawy jest pomysł, by na podstawie lektur spróbować odpowiedzieć na pytanie: gdzie jest Polska? Sygnalizowałem tę kwestię, zapowiadając debatę o Europie Środkowej, jaka otworzyła konferencję „czas Utopii. W poszukiwaniu utraconej przyszłości”.

Podczas tej debaty okazało się, że ze swoim miejscem na mapie mają problem wszyscy, nie tylko Polacy, lecz także Litwini, Ukraińcy, Czesi. Wszyscy aspirują do Zachodu, choć wszyscy też na swój sposób Zachód ten interpretują. Czapliński w swej książce postanawia dokładniej się tej mentalnej kartografii przyjrzeć i wychodzą mu zaskakujące rzeczy. Jeszcze do niedawna wydawało się, że jedyny ruch polegał na przesuwaniu się między Wschodem i Zachodem. W wyniku porozumień jałtańskich zostaliśmy wtłoczeni pod polityczną dominację Wschodu, czując jednak kulturową wyższość Zachodu nad groźnym, lecz pokracznym imperium.

Po 1989 r. mogliśmy wyzwolić się spod niechcianej kurateli i dostosować polityczną formę do kultury. Wydawało się, że uczyniliśmy to już jednoznacznie i na zawsze. Błąd, w literaturze już wcześniej doszło do dryfu i rysowania nowych map. Ale nawet literatura nie przygotowała nas na skutki pojawienia się nowej osi, Północ – Południe. Owszem, w radosnych narracjach publicystycznych zaczęły pojawiać się określenia Polski jako kraju nordyckiego. Odkrycie Skandynawii polega jednak raczej na odkryciu niemożności skopiowania modelu czy raczej modeli nordyckich. To nie zaskakuje, zaskoczył natomiast atak z Południa, czyli kryzys związany z napływem uchodźców. Stanęliśmy wobec niego zupełnie bezradni w sensie kulturowym, co natychmiast wykorzystała polityka.

Czapliński pokazuje „winę” literatury za to, że nie stworzyła narracji, które pomogłyby nam odnaleźć się w nowej sytuacji. Więcej, jak stwierdza autor „Poruszonej mapy”, nasza literatura nie przynależy do żadnej większej całości. Ewentualna izolacja polityczna oznacza także izolację mentalną, dryfujemy do nigdzie, krainy króla Ubu.

Książka od środy w księgarniach, a już w czwartek, 8 września, o godz. 18 zapraszam na spotkanie z Przemysławem Czaplińskim do POLITYKI, ul. Słupecka 6 w Warszawie. Będzie okazja pospierać się z gościem z Poznania i poznać jego argumenty. Rzecz nie dotyczy tylko literatury. Jeżeli Czapliński ma rację, to znaczy, że wskazywany przez ekonomistów dryf rozwojowy może mieć swoje źródło w kulturze, a nie makro- czy mikroekonomii.

Warto popracować nad odpowiedzią. Spotkanie będzie pierwszą z debat poprzedzających październikowy Kongres Kultury. Zapraszam!