Baron Münchhausen w Sejmie

Wszystko inne można kupić kartą kredytową, ale pocałunek Prezesa – bezcenne! A Prezes pocałował premier Beatę Szydło dwa razy w rękę i raz w policzek po jej sejmowej szarży. Musiała się mu podobać, mnie zdecydowanie mniej.

Nie chodzi o użyte słowa, przez ich ciągłe nadużywanie przez polityków PiS straciły znaczenie. Skoro każdy, kto myśli inaczej, jest zdrajcą i targowiczaninem, jak nazywać prawdziwych zdrajców?

Przypomina to coraz bardziej szkołę putinowskiej propagandy, w której też właśnie nie chodzi o sens słów, tylko o to, by je z sensu wyprać. Polityczny postmodernizm posługujący się relatywistyczną epistemologią, w której prawda i fakty to kategorie dynamiczne, zależne od aktualnej woli Prezesa.

Projekt „Uchwały w sprawie obrony suwerenności Rzeczypospolitej Polskiej i praw jej obywateli” w tym kontekście jest doskonałym zwieńczeniem dzisiejszego spektaklu. Praktycznie każde jej zdanie jest wyrazem politycznej woli niemającym odniesienia do rzeczywistości i faktów. Doskonale ilustruje to stwierdzenie:

Przepisy przyjęte przez Sejm RP określające status i funkcjonowanie Trybunału Konstytucyjnego nie mają negatywnego wpływu na ochronę praw i wolności obywatelskich w Polsce. Sejm RP stwierdza, że prawa i wolności obywatelskie nie są zagrożone w naszym państwie, a Trybunał Konstytucyjny może realizować swoje zadania ustrojowe.

Czyżby było szkicem odpowiedzi dla Komisji Europejskiej? Jak bowiem wobec takiej uchwały miałby się zachować rząd? Wobec tej uchwały oczekiwania Komisji stają się bezprzedmiotowe, wiwat suwerenność!

To kuglarstwo przypomina kombinacje barona Münchhausena, który próbował sam siebie wyciągnąć za włosy z bagna. Prezes Kaczyński ze swą ekipą, dokładnie jak ów baron, im więcej pokrzykuje o suwerenności, im bardziej wstaje z kolan, tym bardziej pogrąża nie tylko siebie, ale cały kraj w bagnie. Doskonałą suwerenność uzyskamy wtedy, gdy już  będziemy na dnie po wypowiedzeniu wojny wszystkim sojusznikom i okażemy się bezużyteczni nawet dla arcysojusznika Viktora Orbána.

Jeden niestety fragment uchwały jest na swój sposób prawdziwy, ten odnoszący się do imigrantów:

W instytucjach Unii Europejskiej są podejmowane również próby narzucenia Polsce decyzji w sprawie emigrantów, którzy przybyli do Europy. Zapowiadane decyzje rozwiązania tego problemu nie mają podstaw w prawie europejskim, naruszają suwerenność naszego państwa, wartości europejskie oraz zasadę pomocniczości Unii Europejskiej. Niosą także zagrożenia dla ładu społecznego w Polsce, bezpieczeństwa jej obywateli oraz dziedzictwa cywilizacyjnego i tożsamości narodowej.

Pomijając swoistą polszczyznę tego fragmentu, wyraża on doskonale prawdę o autorach tekstu i jego zwolennikach. Oni rzeczywiście tak myślą, a ich definicja suwerenności wynika z panicznego strachu przed światem i innością, której nie rozumieją i się boją.

Tego ich strachu najbardziej się obawiam, bo odbiera rozum i budzi demony.