Dylematy demokraty

Jeśli demokracja oznacza wolność wyboru, to obrońcy demokracji mogą wybierać w Warszawie do woli i dołączyć do odpowiadającej ich gustom manifestacji. Nawet przeciwnicy obrońców demokracji mogą demokratycznie dołączyć do własnego pochodu. Ma się więc demokracja w Polsce dobrze?

Odpowiadałem na to pytanie wielokrotnie, więc dziś podejdę do kwestii inaczej: odpowiedź w coraz mniejszym stopniu zależy od tego, co robimy w Polsce, bo pytanie dotyczy stanu demokracji w ogóle. I wcale nie mam na myśli zagrożenia, jakie stwarzają wzbierające na sile ruchy populistyczne, zdominowane dziś przez prawicę i postępujące za nimi formacje skrajne, neofaszystowskie. Bo w świecie, w którym Donald Trump zyskał wcale już nie teoretyczną szansę na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych, problemem nie jest Donald Trump, tylko świat, który taką szansę mu dał.

Najnowszy „The Economist” analizuje nominację Trumpa i choć nie daje mu zbyt wielkich szans na wygraną, to już obecny awans interpretuje w kategoriach katastrofy o wymiarze światowym. Jej źródeł redaktorzy brytyjskiego tygodnika dopatrują się jednak wewnątrz amerykańskiego systemu politycznego, który w ostatnich latach skostniał i w coraz mniejszym stopniu reprezentował roszczenia zmieniającego się społeczeństwa. Rosnąca alienacja establishmentu nieuchronnie prowadzić musi do „populistycznej korekty”.

Tym razem jednak wydaje się, że stawka jest większa – nie idzie jedynie o korektę, lecz o przełom, głęboką zmianę – pisze o tym Sławomir Magala na swym blogu. Choć w szczegółowych ocenach zjawisk politycznych różnimy się znacznie, to tę metapolityczną analizę podzielam:

The Cold War ended in the collapse of the Russian Soviet Union and in China’s Great Leap Forward towards the market economy. The conversion of both Russia and China into capitalist market economies did happen, but without the democratic re-engineering of these civic liberties that the world had been hoping for, ever since the US Americans, the Poles and the French had dared to imagine them.

Which switch do we face right now, after the Russians and the Chinese failed to democratize and after the western democracies failed to prevent the 2008 financial meltdown or the bankruptcy of Greece? First and foremost, the anti-political establishment switch. Tea party and Occupy Wall Street stand out as real alternatives to the US two-party system of rejuvenating political elites. The EU-leaders listen to the Siren song of political correctness losing touch with reality of Turkey and Poland, Great Britain and Russia, Ukraine and Hungary, France and Syria, Germany and China. Most political elites lost their authority, and only their legitimacy is currently at stake. Their chances look slim.

Obrona demokracji nie może oznaczać więc obrony status quo ante, bo dzisiejszy populistyczny zwrot jest właśnie odpowiedzią na kryzys rozpadającego się ładu. Walka z symptomami kryzysu nie uzdrowi trwale sytuacji, a jedynie może doprowadzić do jej pogorszenia. Wszyscy przytomni komentatorzy zdają sobie z tego sprawę, czy oznaczałoby to jednak, że nie ma sensu walka z niekonstytucyjnymi działaniami obecnej parlamentarnej większości w Polsce?

Oczywiście walka z bezprawiem zawsze ma sens, odniesie jednak skutek, gdy uwzględniać będzie także walkę z przyczynami, które spowodowały, że rządy bezprawia stały się możliwe i zyskały legitymację na drodze demokratycznego wyboru. Przyczyny te, powtórzmy, mają nie tylko lokalny rodowód. Dlatego nadzieja, że w naszej lokalnej walce o demokrację może wybawić nas dziś Unia Europejska lub Stany Zjednoczone, jest wyrazem niebezpiecznego, zaściankowego narcyzmu. Machanie flagami Unii Europejskiej kupionymi w 2004 r. w momencie akcesji niewiele pomoże, bo tamtej Unii dawno już nie ma.

Tym bardziej jednak tymi flagami trzeba machać, nie po to jednak, by wołać o pomoc, lecz jako sygnał przywiązania do projektu europejskiego, jedynej nam dostępnej platformy umożliwiającej skuteczną odnowę demokracji jako sposobu organizacji życia politycznego i społecznego.

I nie chodzi o polityczną integrację Unii, lecz o sojusz prodemokratycznych sił mających świadomość, że droga z kryzysu wiedzie nie przez restaurację starego ładu, lecz jego przebudowę w wymiarze europejskim. To, czy uda się tej przebudowy dokonać w sposób demokratyczny, będzie najlepszym sprawdzianem siły demokratycznego projektu i jego zwolenników.