Kolesie z Sądu Najwyższego, czyli operacja uzurpacja

Uchwała Sądu Najwyższego jednoznacznie ocenia konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego. Orzeczenia Trybunału są ważne i obowiązują. Czyli ten, kto ich nie respektuje, łamie prawo.

Beata Mazurek, rzeczniczka PiS, nazwała Sąd Najwyższy zebraniem kolesi. To zupełnie niebywały akt pogardy dla jednej z najważniejszych instytucji państwa. Nie pozostawia żadnych wątpliwości, że celem PiS jest państwa tego demontaż – kosztem zniszczenia autorytetu instytucji i podważenia autorytetu osobistego przedstawicieli tych instytucji.

Dlaczego jednak wypowiedź Beaty Mazurek jest szczególnie niebezpieczna? Bo ujawnia charakterystyczny dla PiS, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, sposób myślenia – instytucje nie istnieją, są tylko ludzie i relacje między nimi. Sąd Najwyższy nie ma własnej osobowości, to grupa sędziów, których można nazwać kolesiami. W tej filozofii politycznej władza ma charakter spersonalizowany. Jak już pisałem, suweren – mityczny naród – obdarza władzą Wodza, a ten z kolei emanuje nią, obdarzając jej bakcylem kolejne osoby. Od takiego sposobu legitymizacji władzy niedaleko już do faszyzmu, o czym przypomniała niedawno Joanna Tokarska-Bakir.

Uchwała Sądu Najwyższego nie pozostawia jednak wątpliwości. Jedynym sposobem na przeciwstawienie się groźbie, o jakiej mówi Joanna Tokarska-Bakir, jest wierność ładowi prawnemu i obrona autorytetu instytucji życia publicznego przed uzurpatorskimi zapędami władzy politycznej, która nie chce przyjąć do wiadomości, że dysponuje ograniczonym, a nie totalnym mandatem. Po uchwale SN nikt już nie może mieć wątpliwości, po której stronie jest prawo. I kto je łamie. Kto nazywa sędziów SN kolesiami, sam siebie nazywa gangsterem.