Kamyk Puzyny dla Justyny Sobczyk

IMG_0345

Justyna Sobczyk odbiera gratulacje od aktorów Teatru 21, fot. Edwin Bendyk

Dziś nie będzie nic o „dobrej zmianie”, tylko o dobrych wiadomościach. Bo i takie pojawiły się w środę.

Oto Justyna Sobczyk, twórczyni Teatru 21, dostała Nagrodę im. Konstantego Puzyny. Cieszę się nie tylko z werdyktu jury, jeszcze bardziej cieszy mnie to, że jakiś czas temu poznałem Justynę Sobczyk i Teatr 21.

Takie spotkania przywracają wiarę w rzeczywistość i w ludzi. Liczba lajków na Facebooku, gdzie opublikowałem zdjęcie z wczorajszej uroczystości wręczenia nagrody w siedzibie Komuny Warszawa, potwierdza, że podobnie o Justynie myśli znacznie więcej osób.

Czym jest więc projekt Justyny Sobczyk i osób, z którymi tworzy Teatr 21? Poniżej końcowy fragment tekstu, jaki przygotowałem do numeru „Dialogu” poświęconego laureatce nagrody Puzyny:

„Teatr 21. Teatr jako praktyka bycia razem ludzi różnych i równych jednocześnie. I teatr jako praktyka artystyczna, której celem jest tworzenie sztuki.

To połączenie wymiaru estetycznego z prakseologicznym decyduje o efektach. Nie brakuje przecież inicjatyw polegających na angażowaniu osób z niepełnosprawnościami do działań kulturalnych. I nie brakuje też projektów angażujących je do działań praktycznych, np. w formie spółdzielni inwalidów. Każdy z tych modeli obciążony jest grzechem paternalizmu – osoby z niepełnosprawnościami traktowane są jako jednostki specjalnej troski, którym trzeba dostarczyć zajęcia na miarę ich możliwości. Podmiotowość uczestników procesu jest tu mocno ograniczona i poddana logice instytucjonalnej i coraz częściej projektowej (zabawiamy podopiecznych, dopóki nie skończy się grant).

Justyna Sobczyk wraz ze swymi współpracownikami postawiła sobie podwójne zadanie: zapewnienie trwałości i osiągnięcie jak najwyższego poziomu artystycznego. Przedsięwzięcie niezwykle trudne, ryzykowne lecz uporczywie trwające i dostarczające kolejnych dowodów rozwoju artystycznego. Nie udałoby się tego efektu osiągnąć bez szczególnego procesu, jaki odbył i nieustannie odbywa się wewnątrz organizacji. Procesu niezwykle trudnego ze względu na cechy zaangażowanych osób – źródłem twórczej i życiowej energii jest upodmiotowienie uczestników, które z kolei umożliwia zbudowanie między nimi relacji współzależności.

Współzależność pozornie polega na podobnym efekcie, jaki kryje się za hasłem „nie patrz na nogi, patrz na wyniki”. W zróżnicowanej grupie ludzie różnią się możliwościami, potencjałami i talentami. Każdy z osobna, jak i całość zyskują najwięcej, gdy jednostkowe potencjały zostaną wykorzystane jak najpełniej. Tyle tylko, że w logice pomiaru jednostka jest redukowana do parametrów klasyfikujących ją w charakterze zasobu alokowanego za pomocą mechanizmów rynkowych. Nie dochodzi do współzależności, tylko do transakcji i urzeczowienia relacji.

Współzależność polega na odkrywaniu potencjałów uczestniczących osób poprzez praktykę dochodzenia do wspólnego celu. Dlatego właśnie tak istotne jest, by cel ten był z innego porządku – praktykujemy bycie razem nie dlatego, by dać zajęcie osobom z zespołem Downa, tylko praktykujemy bycie razem by osiągnąć cel artystyczny i wspólnie poszukujemy, jak w osiągnięciu tego celu wykorzystać indywidualne cechy uczestników. Zapewne tylko Justyna Sobczyk wie, jak złożone i wymagające jest to podejście. Stworzyła jednak instytucję, która jest czymś więcej niż dobrym, rozwijającym się artystycznie teatrem. By to osiągnąć stworzyła niezwykłe laboratorium bycia razem w oparciu o uznanie, godność, podmiotowość.

Dziś wszyscy, od lewej do prawej strony społecznej mówią o wspólnocie i konieczności jej rekonstrukcji. Im więcej wspólnoty w dyskursie, tym mniej jej w rzeczywistości, co pokazują doskonale liczne badania socjologiczne. Społeczeństwo się rozpada i ponownie jak w latach 70. XX wieku nad Polską pojawiło się widmo próżni socjologicznej. Pisze o tym prof. Barbara Fatyga w relacji z badań „Praktyki kulturalne Polaków”. Tyle tylko, że powodem tej próżni nie jest dziś alienacja i rozpad więzi na skutek hegemonii totalitarnego państwa. Do społecznej destrukcji prowadzi obecnie opisywana wcześniej hegemonia kapitału.

Okazało się jednak, że obserwowana w latach 70. próżnia kipiała życiem w miejscach najmniej oczekiwanych. W 1980 r. Polacy pokazali, że potrafią być razem tworząc ruch solidarności. Gdzie się tego nauczyli? W fabrykach, które zgodnie z teorią miały być miejscami największej alienacji. W rzeczywistości gospodarki niedoboru robotnicy, by sprostać produkcyjnym zadaniom nieustannie musieli improwizować i zastępować nierealizowalne normy technologiczne inwencjami tworzącymi społeczną samowiedzę i praktykę. Ta właśnie praktyka budowania współzależności doprowadziła do odkrycia solidarności.

Ten świat odszedł do historii. Dziś na nowo musimy uczyć się być razem. Potrzebne są do tego odpowiednie miejsca. Nie wiem, jaki dokładnie miała cel Justyna Sobczyk, gdy tworzyła Teatr 21. Zbudowała jednak wraz ze swymi współpracownikami fabrykę, gdzie nie tylko powstaje sztuka ale i tworzy się przyszłość”.

Justyno, gratulacje!

IMG_0329

Fot. Edwin Bendyk