Kościuszko. Bohater jakiego sortu?

DzieciukiTadeusz Kościuszko urodził się najprawdopodobniej 4 lutego 1746 r., minęła więc właśnie 270. rocznica jego przyjścia na świat.

Wzorcowy bohater Rzeczypospolitej wielu narodów, kultur i religii. Kontrowersyjny i pryncypialny, skomplikowany i prosty zarazem, w końcu silny swoją bezsiłą. Kłopoty sprawia do dziś, wczoraj (4 lutego) marszałek Marek Kuchciński zalinkował na swym Twitterze do „Dzieciuków”, białoruskiej kapeli, która przygotowała jubileuszowy utwór dla Kościuszki, dziś już tweeta nie ma. Ciekawe. Bohater gorszego sortu? (Aktualizacja: tweet wrócił, gdy na Twitterze wyraziłem żal z powodu usunięcia wpisu. Marszałek odpowiedział szybko, dołączając pozdrowienia).

Dwa lata temu, w rocznicę Bitwy pod Racławicami, postawiłem tezę w POLITYCE, że gdyby 200 lat temu wygrała w Rzeczypospolitej demokratyczna rewolucja, Kościuszko byłby zapewne pierwszym prezydentem Republiki. Został Naczelnikiem przegranej insurekcji, która jednak zostawiła po sobie Uniwersał Połaniecki i program sojuszu wszystkich stanów Rzeczypospolitej.

Kościuszkę odkryłem na prywatny użytek jako nastolatek, kiedy z właściwym temu wiekowi zapałem na przemian czytałem Stanisława Lema i książki historyczne. Przełom XVIII i XIX w., nadchodząca katastrofa i gigantyczny wysiłek próby modernizacji w ramach oryginalnej syntezy sarmatyzmu z oświeceniem, potem upadek, błysk Księstwa Warszawskiego i postaci takie jak Książę Józef i Kościuszko właśnie. A w tle zarówno „Szwoleżerowie gwardii”, jak i „Popioły” pilnie obejrzane i przeczytane.

Kościuszko w całej tej narracji sprawiał największy kłopot swoją niejednoznacznością. Nie był tak barwny jak Książę Józef, to co tamten odziedziczył, młody przybysz z Białorusi musiał wyrwać ciężką harówą u pijarów i w Szkole Oficerskiej. Nie był typem intelektualisty, lecz czytał wszystko, co myśl oświeceniowa produkowała – i ta myśl właśnie na zawsze ukształtowała jego światopogląd i program etyczny oraz polityczny. Jego fundament: szczera wiara w równość wszystkich ludzi, niezależnie od takich atrybutów jak rasa, wiara, pochodzenie, religia.

Wierny swoim ideałom i ludziom, w niewoli po klęsce pod Maciejowicami, by nie narażać swoich insurekcyjnych towarzyszy na szykany ze strony carskich, zgodził się podpisać lojalkę wobec cara i przyjął pieniężną darowiznę (po śmierci carycy Katarzyny car Paweł I chciał się pokazać światu jako przyjaciel Kościuszki). Do dziś mu to wypominają „prawdziwi patrioci”, choć z dokumentów wynika, że z carskich pieniędzy (a kwota była niemała) Kościuszko nie uszczknął ani kopiejki. A sprawa była zresztą o wiele bardziej złożona, bo Kościuszko, choć w niewoli w Rosji, pogrążony w depresji prowadził obfitą korespondencję ze światem, by ułatwić m.in. pracę Dąbrowskiemu organizującemu Legiony.

Kościuszko demokrata nie miał wątpliwości, że lud jest suwerenem. Największe zagrożenie dla tej suwerenności dostrzegał w działaniu wpływowych instytucji funkcjonujących równolegle do państwa, z których najsilniejszą był Kościół. Dlatego w Kościele i religii próbującej wdzierać się do polityki dostrzegał największe zagrożenie dla demokracji (poniżej cytat nadesłany na Twittera):

https://twitter.com/R0BERTeM/status/695365762165268480

https://twitter.com/R0BERTeM/status/695365851025833984

Więcej o Kościuszce w POLITYCE sprzed dwóch lat, tu tylko zakończenie:

Dziś, kiedy patetyczna legenda blednie, możemy w końcu odzyskać Kościuszkę w jego nowoczesnym wymiarze, jako antidotum na miazmaty postsarmackich ideologii i mitów o złotej wolności szlacheckiej i jagiellońskiej monarchii czy wywodzącej się z epoki rozbiorów mesjanistycznej wizji narodowo-katolickiej Rzeczpospolitej. Kościuszko przypomina, że nie musimy żyć wydumanymi fantazmatami, by ukrywać rzekome deficyty swojej tożsamości. Tak, jesteśmy w swej masie chłopami, bądźmy więc z tego dumni, zamiast skrywać wstydliwie chłopskość pod maską ziemiańskości. I pamiętajmy, że zanim przyszedł Jakub Szela „panów rżnąć”, Bartosz Głowacki walczył wspólnie z panami o wolność Rzeczpospolitej.

Tak, jesteśmy kulturowymi mieszańcami, kształtowanymi przez lokalne kody kulturowe i globalne prądy intelektualne. Zamiast się tego obawiać, czerpmy siłę z różnorodności. To właśnie dzięki niej Kościuszko czuł się jednakowo dobrze wśród swoich uwolnionych chłopów w Siechnowiczach, jak i w kosmopolitycznych salonach świata.

Kościuszko łączył uniwersalizm rozumu, wyrażający się w oświeceniowym projekcie filozoficznym, z uniwersalizmem zwykłych odruchów serca, które nakazują wrażliwość na ludzkie cierpienie. Z tego względu bywał, być może, politycznym idiotą, dzięki temu jednak może stanąć na czele panteonu złożonego z innych idiotów, którzy spowodowali, że pańszczyzna, niewolnictwo, segregacja rasowa zostały wykreślone ze słowników uznawanych praktyk społecznych. I może być ciągle inspiracją dla nowych idiotów, walczących z pozostałymi formami wykluczenia, opresji i braku solidarności.

Trudno o lepszego bohatera i patrona dla świętującej swoje ćwierćwiecze Rzeczpospolitej, jaka powstała w wyniku insurekcji Solidarności, jakże kościuszkowskiej w swym paradoksalnym łączeniu romantyzmu celów i racjonalizmu środków. Spuścizna Kościuszki pokazuje, jak dużo już osiągnęliśmy i jak wiele jeszcze pozostało do zrobienia, by zbudować wymarzoną i wymyśloną przez polskich rewolucjonistów 200 lat temu republikę – „Stany Zjednoczone Polski”.

Patrz więc, Kościuszko, na nas z nieba.