Jarosław Kaczyński, Człowiek Roku totalny

https://youtu.be/K00XmUWd00k

Kolejny tytuł Człowieka Roku dla Jarosława Kaczyńskiego.

Dobrą passę rozpoczęło krynickie Forum Ekonomiczne, dołączyła „Gazeta Polska”, teraz „Wprost”. W sumie, patrząc na temat bez emocji – prezes PiS zasłużył na ten tytuł, uczynił rok 2015 czasem politycznych przełomów.

Nie o tytule jednak będzie, a kolejnej okazji do posłuchania Jarosława Kaczyńskiego.

Dziesięć minut zaledwie, ale bardzo dobrze przygotowanego wystąpienia na gali „Człowieka Roku” tygodnika „Wprost”, warte jest więcej niż długie exposé. Ponad połowę Prezes poświęcił programowi: realna polityka społeczna, której elementy to 500+ i program mieszkaniowy, do jakiego PiS ma niebawem wrócić. Realna polityka społeczna wymaga obudzenia polskiego kapitału, czym zajmie się Plan Morawieckiego. Skuteczność wymaga wszakże zwiększenia podmiotowości i suwerenności Polski i wzmocnienia polskiego państwa.

Dlatego też Jarosław Kaczyński odrzuca determinizm geopolityczny, ale zdaje sobie sprawę, że podmiotowa i suwerenna Polska nie podoba się wielu kręgom w Europie i poza Europą. Zmiany i walka z patologiami krępującymi państwo nie podobają się osobom i różnym siłom w kraju. To dlatego projekt PiS spotkało „to potężne uderzenie”.

Do tego momentu można by mówić o całkiem zgrabnej analizie socjologiczno-politologicznej i dyskutować jedynie z takimi kwestiami jak rzeczywista siła determinizmu geopolitycznego. Amerykańscy spece od strategii mawiają: „geography doesn’t need to be a destiny, but geography matters”. Polska historia jest dobrą tej maksymy ilustracją.

Ale OK, być może Prezes wie, jak zaginać czas i przestrzeń. Najciekawsze w wystąpieniu Prezesa było na końcu – w analizie owego „potężnego uderzenia”.

Jego źródeł dopatrywać się można w czasie sprzed 60 lat, w okresie najtwardszego stalinizmu. Za ludźmi i grupami „uderzeniowymi” stoją ci sami od dwóch-trzech generacji mentorzy. Wystarczy spojrzeć do encyklopedii lub słowników, byle nie korzystać z encyklopedii internetowych, dorzucił troskliwie Prezes.

Co z tego wynika? Że krytyki o takim rodowodzie nie można traktować poważnie, pozbawiona jest ona legitymacji. Bo rzecz jasna, krytyka jest potrzebna nawet tak doskonałym projektom jak pisowski.

Wszystko więc jasne, krytyka tak, ale słuszna, a o słuszności decydować będzie zapewne Jarosław Kaczyński i delegowani przez niego eksperci. Ma ich wielu w swoich szeregach, ćwiczyli walkę z niesłusznym krytykanctwem w PRL, więc jak znalazł w IV Rzeczpospolitej.

Niezwykłe, gdy lider zwycięskiego ugrupowania ciągle mówi językiem opozycji, wykluczenia i pogardy dla tych, którzy myślą inaczej niż on i jego zwolennicy. Orwell miałby świetny materiał do analiz. Historia podpowiada jednak, że nasilenie takiej retoryki oznacza, że inne niż wojenne formy mobilizacji swojego obozu nie wystarczają. Wbrew deklaracjom z siłami oporu społecznego – niezależnie, jak będzie się je dezawuować, trzeba się liczyć, nawet jeśli mówi się, że nie można traktować ich poważnie.

Ciekawa była estetyka gali, nie chcę jej oceniać – de gustibus, zastanawiam się tylko, na jaki rodzaj kultury snobowali się (by użyć słów prof. Piotra Glińskiego) uczestnicy. Zabrakło mi Andrzeja Rosiewicza, który mógłby wykonać adaptację swej słynnej piosenki „Michaił, Michaił”. Śpiewał ją z entuzjazmem Gorbaczowowi, później dołączył do obozu prawdy. Mógłby usiąść obok Stanisława Piotrowicza, chyba dostrzegłem go wśród uczestników.

W sumie jakoś tak zatęskniłem za Studiem 2. Ot, dialektyka progresu-regresu. I na koniec – czy ktoś ma pomysł, o co chodziło Prezesowi z tym internetem? Przecież nie musiał tego powiedzieć, ale powiedział.