Mitteleuropa, mit jedności środkowoeuropejskiej

Grupa Wyszehradzka, mityczny sojusz państw środkowoeuropejskich, nad których losem biadał kiedyś István Bibó. Ani centrum świata, ani jego peryferia – takie pomiędzy, które produkuje dziwne zachowania środkowoeuropejskich narodów i ich politycznych elit.

Dziwne, bo nacechowane ambicją niedostosowaną do ducha czasów. W konsekwencji prowadzące do katastrof, jak choćby rozbiory Rzeczpospolitej. Mit środkowoeuropejski pozwalał wyżej podnosić głowę w czasach komunizmu, bo dowodził, że Polacy, Czesi, Węgrzy, Słowacy przynależą do innej sfery cywilizacyjnej niż władcy moskiewskiego imperium.

Po 1989 r. mit ów miał się stać podstawą bardziej realnego sojuszu w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Negocjacje akcesyjne do Unii Europejskiej pokazały jednak, że środkowoeuropejskie państwa nie mają wspólnych interesów, nie mogą więc też mieć wspólnego stanowiska w zbyt wielu sprawach. Teraz jednak nagle politycy PiS wspierani przez prezydenta Andrzeja Dudę lamentują, że premier Ewa Kopacz rozbiła środkowoeuropejską jedność i solidarność, głosując na ustalonym przez UE sposobem podziału uchodźców.

Trudno rozbić coś, czego nie ma. Skoro państwa środkowoeuropejskie nie potrafią solidarnie zająć stanowiska wobec Rosji prowadzącej politykę agresji wobec Ukrainy, to dlaczego nagle Polska miałaby murem stanąć przeciwko Brukseli w sprawie uchodźców? Tym bardziej, że nas zobowiązuje wysoki standard myślenia o solidarności, jaki narzucił w 1980 ruch społeczny o tej nazwie.

Tenże właśnie ruch pamiętał także o regionie – podczas I Zjazdu Solidarności, we wrześniu 1981 r., powstało pamiętne „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”. Podpisujący je związkowcy nie bali się ani stacjonujących w Polsce sowieckich oddziałów, ani stojącej za nimi potęgi nuklearnego oręża. Zrobili to, co nakazywała idea solidarności z innymi uciskanymi. Przywiązanie do tej idei dało Polsce mandat do włączenia się do Unii Europejskiej, wspólnoty wartości i interesów. Dobrze, że premier polskiego rządu o tym sobie przypomniała i po długim meandrowaniu zajęła właściwe stanowisko.

Warto też posłuchać piosenki, jaką śpiewali tunezyjscy rewolucjoniści w 2011 r. Brzmi znajomo, choć po arabsku? Dedykuję budowniczym nowych murów.