Pamięć i niepamięć w epoce cyfrowej

W ostatnich czasach uwagę mediów, polityków i aktywistów przykuwało słynne już prawo do bycia zapomnianym. Chodzi o możliwość usuwania z internetu informacji (a dokładnie odnośników do informacji), które są oderwane od aktualnego kontekstu funkcjonowania osób, a mogą tym osobom szkodzić.

Kwestia ta nabrała temperatury po ubiegłorocznym wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który przyznał rację Hiszpanowi Mario Costeja. Ten domagał się od Google, by usunął z indeksu wyszukiwarki odnośniki do krzywdzących go starych informacji, jakie już dawno straciły aktualność, a ciągle wyskakiwały na wysokim miejscu w wynikach wyszukiwania.

Wyrok wywołał lawinę podobnych roszczeń, choć i tak ich liczba jest rząd wielkości mniejsza w porównaniu do roszczeń właścicieli praw autorskich. Niemniej Google podjął działanie obronno-komunikacyjne i powołał Grupę Doradczą, która niedawno ogłosiła raport ze spotkań eksperckich w kilku stolicach europejskich (relacjonowałem spotkanie w Warszawie). Jednocześnie jednak Vintont Cerf, legendarna dla internetu postać, a dziś ewangelizator internetu w Google, przypomniał, że zaniepokojeni „wieczną” pamięcią internetu zapomnieliśmy o niezwykłej kruchości cyfrowych informacji. I grozić niebawem może masowa niepamięć.

Pamięć cyfrowa istnieje tak długo, jak długo jesteśmy w stanie odczytywać informacje zapisane na elektronicznych nośnikach. Wystarczy spróbować dziś odczytać pięciocalową dyskietkę sprzed 25 lat – trudno znaleźć odpowiedni czytnik, jeszcze trudniej odpowiednie oprogramowanie.

Dziś z kolei coraz więcej informacji powierzamy korporacjom świadczącym usługi „w chmurze”: filmy, książki, zdjęcia lokujemy w różnych serwisach, licząc naiwnie na ich wieczność. Historia informatyki uczy, że twórcza destrukcja może dosięgnąć nawet Google, Amazon albo Apple. I co wtedy z naszymi cyfrowymi zbiorami? A nawet jeśli katastrofa nie zmiecie tych firm z powierzchni, to one same lubią robić swoim klientom numery – Apple oferował kiedyś serwis do tworzenia i utrzymywania stron internetowych, który bezpardonowo zwinął, każąc klientom radzić sobie samemu z wyprodukowaną treścią.

Cerf powiedział „Guardianowi”:

We are nonchalantly throwing all of our data into what could become an information black hole without realising it. We digitise things because we think we will preserve them, but what we don’t understand is that unless we take other steps, those digital versions may not be any better, and may even be worse, than the artefacts that we digitised,” Cerf told the Guardian. “If there are photos you really care about, print them out.

Ot i mamy paradoks walki z dwoma syndromami: totalnej pamięci z totalną niepamięcią. Coraz więcej osób rozwiązuje ten paradoks zgodnie z poradą Cerfa i wybiera rozwiązania analogowe – sprzedaż ebooków już tak nie rośnie, książki papierowe wracają do łask, podobnie dzieje się z muzyką i powrotem mody na winyl.

Świat analogowy ma swoje uroki, nie jest taki, no, zero-jedynkowy.