Wybory. System pęka


Wyniki (ciągle sondażowe, bo PKW uczy się obsługi komputerów) potwierdzają główne wnioski analizy, jaką prezentowałem w POLITYCE tydzień temu, podsumowując zarówno nasz cykl „Portrety Polskich Miast”, jak i samą przedwyborczą sytuację.

Choć w sensie kadrowym wielkich rewolucji najprawdopodobniej nie będzie, to jednak widać wyraźnie, że system pęka. I nie chodzi o szeroko komentowane zwycięstwo PiS nad PO, bo ma ono symboliczne znaczenie. Bardziej mnie interesują zapowiedzi zmian strukturalnych, ujawniające wchodzenie na publiczną, miejską scenę nowych aktorów wyrażających nową społeczną i polityczną podmiotowość.

Na początek zwycięstwo w Gorzowie Wielkopolskim w pierwszej turze Jacka Wójcickiego, który o mandat prezydenta ubiegał się popierany przez ruchy miejskie.

Najwyraźniej ruchy stają się siłą, z której nie można sobie kpić. Ci, którzy nie zrozumieli, że w trakcie ich wieloletnich kadencji zmieniły się społeczna substancja i elektorat, dostali za arogancję żółtą kartkę: Hanna Gronkiewicz-Waltz w Warszawie i Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu, przekonani, że wygrają w pierwszej turze, odmawiali nawet debat z kontrkandydatami.

Kilkudziesięcioprocentowy spadek poparcia w ciągu kadencji oznacza, że najwyraźniej odkleili się od rzeczywistości. Czy wyciągną wnioski?

Przykład Lublina, gdzie w pierwszej turze wygrał urzędujący prezydent Krzysztof Żuk i Łodzi, gdzie nadal rządzić będzie Hanna Zdanowska – pokazuje, że władza może się reformować i otwierać na nową energią. To właśnie w Łodzi najlepiej w Polsce udał się budżet partycypacyjny, a miasto wciągnęło w struktury magistratu aktywistów, by skrócić proces komunikacji. Podobnie zresztą dzieje się w Lublinie. Jest więc i nagroda.

Zdumiewa skala porażki SLD, choć partia ta w pełni na katastrofę zasłużyła – w świadomości młodych zupełnie nie istnieje, bo rzeczywiście – ostatni raz młody duch był widoczny w tej strukturze chyba wtedy, gdy dzisiejsi jej wodzowie budowali Nową Hutę.

Również PO dostała żółtą kartkę od młodych (pokolenie do 29. roku życia stawia na PiS) – Platforma okrzepła jako partia establishmentu konsolidującego się wokół czterdziestolatków chroniących zdobyczy nowej klasy średniej na kredyt. PO w ogóle nie odrobiła lekcji ACTA, ba, nawet nie jest w stanie skorzystać z dorobku Instytutu Obywatelskiego, swojego partyjnego think-tanku, który jako jeden z pierwszych pisał o nowych mieszczanach i ruchach miejskich. Za niechęć do nauki w społeczeństwie wiedzy się płaci.

Widać też echo protestów ACTA, czyli widoczną obecność Nowej Prawicy – wśród ACTA-wistów można była dostrzec, choć w czasie samych protestów tego nie ujawniali, dużą reprezentację zwolenników libertariańskiej ideologii a la Korwin-Mikke.

Jeśli więc ktoś pyta, co zostało z ACTA, to być może ma odpowiedź. A wraz z nią kolejne pytanie: czy tamtej energii nie można było lepiej zagospodarować? Skoro jednak nie był nią zainteresowany system, poszła w stronę antysystemową.

Reasumując, wyniki ostatnich wyborów samorządowych można odczytywać jako początek pękania systemu. Konsekwencją nie musi być przekazanie władzy PiS w wyborach parlamentarnych, PO ma niepowtarzalną szansę, by nie zmarnować wyborczej lekcji, o ile premier Ewa Kopacz wykaże większe zrozumienie dla zmieniającej się społecznej rzeczywistości niż jej partyjna koleżanka Hanna Gronkiewicz-Waltz. To jedno, bo jest sprawa kolejna – czy da się pogodzić aspiracje i interesy reprezentowane umownie przez „trzydziestolatków” (oraz jeszcze młodszy prekariat) a interesami „czterdziestolatków”?

Choć napięcie wynika głównie z różnicy interesów, to jednak kryje się za nim poważniejsza stawka. Nowa „starsza” klasa średnia (owi „czterdziestolatkowie”) jest obecnie najbardziej zachowawczym fragmentem naszej struktury społecznej, co pięknie się ujawniło w trakcie kampanii samorządowej, m.in. podczas ataku na kandydującą w Warszawie Joannę Erbel.

Tymczasem my potrzebujemy, zarówno na poziomie miast, jak i w wymiarze krajowym, nowego impulsu rozwojowego, którego źródłem może być jedynie i kreatywny, i innowacyjny dynamizm generacji, które nie boją się zmian, bo nie muszą jeszcze (albo już) spłacać kredytów. Wyniki wyborów samorządowych pokazują, że większa część młodych szansę na zmianę upatruje w PiS, a także rosną szeregi tych, którzy nie liczą już na system lub mają zamiar nań oddziaływać spoza obecnego partyjnego układu. Choć tego w telewizjach nie widać – tam trwają tylko rytualne „debaty” z udziałem ciągle tych samych uczestników – nadchodzą ciekawe czasy w polityce.

Dlatego mam nadzieję, że choć nie wszyscy przedstawiciele nowej energii odnieśli taki sukces, jak Jacek Wójcicki w Gorzowie Wielkopolskim, to jednak nie zrezygnują z dalszej pracy.

Cóż, trudno o lepszą ilustrację demencji systemu niż kłopoty PKW z informatyką. Przyglądam się dyskusjom zirytowanych informatyków na branżowej liście dyskusyjnej, wkurza ich, że niekompetencja organu państwa rzuca cień na ich kompetencje – to naprawdę nie jest rocket science, tłumaczenie się, że kłopoty wynikają z faktu, że PKW nie stać na płacenie informatykom, więc zatrudnia patałachów, jest najlepszym sygnałem, że potrzebny jest reset. Ciągle nie jest zdeterminowane, kto go dokona.