Gdzie je(st) władza?

http://youtu.be/IIO-NK-qhyY

Tydzień temu, w Boże Ciało, wydawało się, że Monika Olejnik skutecznie odwołała premiera i jego rząd. Jej dramatyczna puenta na koniec konferencji prasowej i bezradność Donalda Tuska, wydawało się, że były kwintesencją sytuacji. Minął tydzień i wszystko wygląda inaczej – Tusk przeszedł do ofensywy, poprosił Sejm o wotum zaufania i oczywiście je otrzymał. W dużej mierze dzięki pomocy opozycji, która mówi o trupie Tuska płynącym Wisłą, tyle tylko, że nie mówi, czy ten trup jest bliżej Krakowa, czy Gdańska. Bo samo stwierdzenie, że kiedyś władza Tuska się skończy, nie jest rewelacją – takie są prawa biologii i demokracji.

Premier jeszcze tydzień temu bezradny podczas spotkania z dziennikarzami, wczoraj w Sejmie ubrał się w kostium męża stanu odwołującego się do mechanizmu demokratycznego, by odnowić mandat na sprawowanie władzy. Pokazał przy okazji, że publiczna debata oscyluje między skrajnościami wyrażającymi się w pytaniach: gdzie jest władza i gdzie je władza? Niektórym te dwa pytania zlewają się w jedno, więc potem też mają trudności z analizą rzeczywistości. A pytanie, gdzie jest obecnie władza w Polsce, ma kluczowe znaczenie.

Jeszcze tydzień temu wydawało się, że rządzą media. Ale media tak się zafascynowały sobą, że zapomniały lekcji ostatnich lat – że mają coraz mniejszy wpływ na rzeczywistość i podobnie jak klasa polityczna odklejają się od społecznego świata.

Długo rozmawialiśmy o tym z prof. Tomaszem Szlendakiem, socjologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, który jest przekonany, że w sensie społecznym cała afera minie bez większych konsekwencji. Jest poza radarem „milczącej większości”, która gazet nie czyta i programów informacyjnych nie ogląda. A jeśli coś mobilizuje, to sprawy o podtekście religijno-obyczajowym. Na Węgrzech słynna „afera taśmowa” wywołała masowe protesty i wyniosła do władzy Viktora Orbana. W Polsce, w okresie największego nasilenia naszej afery, do działania mobilizuje spektakl „Golgota Picnic”.

W efekcie Donald Tusk dostrzegł, że opozycja jest w istocie bezsilna i może przystąpić do kontrofensywy, by odbudować straty, jakie wywołał o tydzień wcześniejszy kryzys – głosowanie w sprawie immunitetu Mariusza Kamińskiego.

Wtedy ujawniły się pęknięcia w samej Platformie, które rzeczywiście groziły rozpadem obozu władzy. Afera podsłuchowa zamiast ten kryzys pogłębić, doprowadziła do konsolidacji obozu władzy. I wzrostu znaczenia nowej siły politycznej powstającej wokół Janusza Korwin-Mikkego. Stracili kelnerzy, restauratorzy i opozycja. Dziś wiadomo, gdzie jest władza. Gdzie będzie po wyborach, niezależnie od tego, czy odbędą się w normalnym, czy przyspieszonym terminie?