Skandaliczna demokracja

LABORATORIUM PRZYSZŁOŚCI 2014: Zrozumieć Rewolucję, Spotkanie VI. 25 lat + 1 dzień. Życie po/do rewolucji from CSW TV on Vimeo.

Skandale są paliwem demokracji, przekonuje m.in. znakomity amerykański socjolog Jeffrey C. Alexander. Bo skandale ożywiają to, co jest istotą demokracji – sferę obywatelską i debatę publiczną, zmuszając do ponownego określenia, co jest dobre i złe, co wolno, a czego nie wolno w życiu publicznym. Debata publiczna zdaniem Alexandra ma zawsze charakter spolaryzowany, przebiega wokół binarnych argumentów: jeśli ja jestem racjonalny, to adwersarz jest nieracjonalny, jeśli ja reprezentuję interes publiczny, to adwersarz prywatny etc.

Doskonale to widać i w polskiej debacie, i w wielu komentarzach choćby pod poprzednim wpisem na moim blogu – nie treść wpisu jest ważna, lecz okazja do konsolidacji wokół pewnego zestawu wartości, którego autor wpisu może być reprezentantem lub być z niego wykluczony (wówczas cokolwiek zrobi, będzie dowodziło jego serwilizmu wobec władzy). Najciekawsze wszak zawsze jest pytanie, co po skandalicznym ożywieniu sfery publicznej pozostanie? Co się zmieni w życiu publicznym?

Wszystko wskazuje, że raczej prędzej niż później dojdzie do wyborów i zmieni się układ władzy. Niezależnie od tego, kto będzie tworzył rząd, scena polityczna ulegnie rekonstrukcji. Jak zauważył prof. Wawrzyniec Konarski, największym wygranym ma szansę zostać Janusz Korwin-Mikke, przegranym Janusz Palikot. Pierwszy na scenę wejdzie, drugi ze sceny zejdzie. A ten pierwszy wejdzie, bo potrafił zmobilizować elektorat całkowicie zmarginalizowany przez siły polityczne głównego nurtu – młodzież, którą odpuścili sobie wszyscy – i Platforma, i PiS, i cała reszta.

Po strachu, jakiego napędziła młodzież w 2012 r. podczas protestów ACTA nastał spokój, można było pozamiatać i cieszyć się na powrót wizją młodych ludzi z bajek Wojciecha Staszewskiego z „Newsweeka. W trakcie wyborów do europarlamentu pokazała się jednak też inna frakcja polskiej młodości. Na szczęście w tym przypadku scena nie jest spolaryzowana i życie nie rozkłada się między skrajnościami widocznymi w opisie Staszewskiego i w wynikach europarlamentarnych wyborów.

To szersze spektrum postaw, aspiracji, marzeń i wynikającej zeń gotowości do działania omawialiśmy 5 czerwca podczas finałowego spotkania Laboratorium przyszłości” w Centrum Sztuki Współczesnej z udziałem Marceliny Zawiszy, która startowała do Europarlamentu z listy Zielonych, Romana Kawęczyńskiego i Mikołaja Bendyka, warszawskich studentów (Mikołaj opublikował niedawno w „Dzienniku Opinii” polemikę z tekstem Staszewskiego) oraz Pawła Kuczyńskiego, członka Zespołu Analizy Ruchów Społecznych, który prowadził badania protestów przeciwko ACTA (ich wyniki zostały niedawno opublikowane przez Europejskie Centrum Solidarności). Zastanawialiśmy się, co po ACTA zostało – czy rzeczywiście tylko wspomnienie, czy jednak coś więcej, rodzaj pokoleniowego doświadczenia, które będzie dojrzewać do postaci nowych form zaangażowania, również politycznego?

Cały problem, że w tym przypadku mamy do czynienia nie tylko z tradycyjnym konfliktem międzypokoleniowym, nakłada się nań pęknięcie strukturalne – młodzi są nie tylko młodsi, są również inni – mają inaczej ukształtowaną podmiotowość, w ich indywiduacji (podkreślam indywiduację, bo często w pospiesznej lekturze czytana jest jak indywidualizacja, a chodzi o coś zupełnie innego) udział biorą w nieporównanie większym stopniu, niż w przypadku starszych pokoleń, cyfrowe technologie medialne i związana z nimi kultura popularna. Ten rodzaj podmiotowości Barry Wellman i Manuel Castells nazywają sieciowym indywidualizmem. Kto sam nie zna Sieci zbyt dobrze, dostrzeże tylko indywidualizm, nie dostrzegając, że ma on silnie uspołeczniony charakter. Tyle tylko, że formy życia społecznego i działania wspólnego sieciowych indywidualistów są koordynowane z większym udziałem Sieci, a mniejszym tradycyjnych instytucji społeczeństwa nowoczesnego.

W rezultacie młodzi/sieciowi indywidualiści nie potrzebują partii lub związku zawodowego, by zorganizować masową demonstrację, nie potrzebują biura podróży, by wyjechać na wakacje i w coraz mniejszym stopniu potrzebują szkoły, by zdobyć potrzebne do życia kompetencje. A przynajmniej takie mają przekonanie i wiedzeni tym przekonaniem organizują swoje życie. To życie jest jednak wielobarwne i nie można powiedzieć, że albo młodzi są antysystemowymi korwinistami, albo wyalienowanymi konsumpcyjnymi indywidualistami. Spektrum symboliczne, za pomocą którego młodzi konstruują swoje tożsamości ideowe i polityczne jest znacznie bogatsze, nie zawsze bardzo konsekwentne, bo i dynamika konstruowana tożsamości jest inna niż kiedyś. Przypomina bardziej nieustanną komutację węzłów w sieci niż trwałe przywiązanie do jednego wzorca, co umożliwia taktyczną elastyczność polegającą na zawieszaniu tych aspektów tożsamości, które utrudniają osiągnięcie celu. Widać to było podczas protestów przeciwko ACTA, kiedy wspólnie walczyli anarchiści z przedstawicielami narodowej prawicy, zawieszając w ramach taktyki „no logo” swoją polityczną identyczność. Już 11 listopada akurat to właśnie ta identyczność była podstawą mobilizacji.

Obecne przesilenie umożliwia otwarcie sceny politycznej. Nie musi ono polegać jedynie na wejściu do Sejmu Janusza Korwin-Mikkego na barkach swoich hunwejbinów. Kto jednak dostrzeże, a co ważniejsze także zrozumie nową podmiotowość i rosnącą chęć zaangażowania ze strony młodych, i stworzy adekwatną do niej ofertę programową? Na razie nie widać takich znaków ze strony żadnej z sejmowych partii.

Czy wykrystalizuje się jakaś nowa siła? Czy też raczej zamiast partii powstawać będą nowe ruchy społeczne naciskające na system od zewnątrz? Chyba jeszcze trudniej odpowiedzieć na pytanie o to, kto i po co nagrywał polskich polityków. Skoro dali się nagrać, pokazali że sami już chyba nie rozumieją świata, w którym żyją i którym próbują zarządzać, czas więc na zmianę warty i wietrzenie całej klasy (politycznej).