Inna Ukraina

Z niepokojem przyglądam się wydarzeniom na Ukrainie, przyssany do możliwych kanałów informacji na twitterze, facebooku i wideotransmisji na żywo. Wiele dowiedzieć się z nich nie można, jakieś okruchy rozpalające eksplozje emocji w serwisach społecznościowych. Te zaś tylko wzmagają chaos, tymczasem potrzeba jak najwięcej spokoju. Jeśli cokolwiek podpowiadają doświadczenia Arabskiej Wiosny, to póki co chaos ma charakter w dużej mierze kontrolowany i jest brutalną próbą sił różnych aktorów, którzy czują że można zawalczyć o wszystko: Janukowycz o przetrwanie i konsolidację władzy, opozycja o odsunięcie Janukowycza, polityczne ekstrema o zaistnienie i rozepchnięcie się na politycznej scenie. 

Przemoc w takiej sytuacji staje się niestety jednym ze środków uprawiania polityki, bo liczy się tylko skuteczność: czy jej eskalacja aż do zabójstw przestraszy protestujących, czy przeciwnie? Dynamika społecznej mobilizacji jest nieprzewidywalna, od niej jednak zależy rezultat konfrontacji. Oraz od tego, czy przemoc nie zerwie kanałów komunikacyjnych umożliwiających prowadzenie rozmów między stronami. I jak zwykle pytanie o strony trzecie: czy np. zajmie samodzielne stanowisko armia?

Na ekranie telewizora i komputera widzę zupełnie inną Ukrainę, niż tę jaką obserwowałem na miejscu, również na Majdanie równo miesiąc temu. Wtedy wszystko jeszcze wydawało się możliwe ale w pozytywnym sensie – wyraźnie widać było, że tą trzecią decydującą stroną jest samo społeczeństwo, zupełnie inne niż to jeszcze z 2004 r., co krzepnącej tożsamości wyrażającej się w rozwijającej się kulturze i narracji Ukraińców o samych sobie. Jedynym problemem wydawało się, o tym też mówił Mykoła Riabczuk w rozmowie, jaką zamieściłem na blogu, brak projektu – projektów politycznych wynikających z tej nowej społeczno-kulturowej podmiotowości. Bo nie pasuje do niej ani Janukowycz, ani politycy opozycji. Niestety, po miesiącu widać, jaka jest cena tego deficytu: wszystko jest możliwe, tylko że w coraz bardziej negatywnym sensie.

Czekając z nadzieją, że jednak pojawi scenariusz pozytywny dla otuchy nadganiam zaległości w ukraińskich lekturach. Gorąco polecam „Ukraiński palimpsest”, czyli wywiad rzekę Izabeli Chruślińskiej z Oksaną Zabużko. Doskonały przewodnik po ukraińskiej kulturze, jej źródłach i europejskich korzeniach, aspiracjach, świadomości, traumach. Lektura nie zawsze dla Polaków łatwa, jednak niezbędna by lepiej zrozumieć Ukraińców jako jeden, lecz w tej jedności różnorodny naród. Z dużym smakiem też połknąłem książkę Tani Malarczuk „Biohrafia wypadkowoho czuda”. Doskonała emanacja żywotności kultury, o jakiej opowiada Zabużko. Doceniona zresztą przez kapitułę nagrody im. Josepha Conrada-Korzeniowskiego – Malarczuk została jej laureatką w ub.r.

Życzę ukraińskim przyjaciołom, żeby jak najszybciej znaleźli dobre polityczne rozwiązanie dla swoich problemów.