Wolność komentowania – po wyroku w Strasburgu

Trybunał w Strasburgu wydał wyrok uznający, że estoński portal Delfi słusznie powinien zapłacić odszkodowanie to, że pod redakcyjnym tekstem pojawiły się komentarze naruszające dobre imię opisywanej w głównym tekście firmy. „Gazeta Wyborcza” analizuje ten wyrok obawiając się, że może od doprowadzić nie tylko do ograniczeni swobody komentowania, lecz także do „efektu mrożącego”, czyli rezygnacji z publikowania tekstów mogących wywoływać nienawistne komentarze. Pokrętny argument.

Właściciel serwisu nie jest skazany na publikowanie wszystkiego, czego zapragnie internauta, najczęściej korzystający z przywileju anonimowości. Moderowanie komentarzy nie ma nic wspólnego z cenzurą – kto chce, może ciągle jeszcze wykupić domenę i założyć własny serwis, a na nim pisać cokolwiek. To, że moderowanie może być kłopotliwe, inna sprawa – jeśli jednak daje się możliwość korzystania z anonimowości, to zawsze za każdym przywilejem idą koszty. Na pewno jednak wolność słowa nie polega na wolności darmowego obrzucania łajnem, bo wtedy ofiarą pada sama istota wolności, której ograniczeniem powinna być wolność i godność drugiego.

Nie obawiam się więc, że strasburski wyrok wywoła „efekt mrożący” – jaki wydawca zrezygnuje z publikacji dobrego tekstu dziennikarskiego z obawy, że może wywołać nienawistne komentarze? Co najwyżej będzie staranniej moderował forum pod takim tekstem. Chyba, że bardziej mu zależy na ruchu i klikalności, niż na samej publikacji. I tu chyba kryje się największy problem – interes właścicieli portali. Ale to ich problem, jeśli „zmrożeni” będą mniej publikowali ważnych tekstów, tym większa szansa dla mediów, które zawsze z tego żyły, a teraz mają coraz większy problem, by na tym zarobić. Często z własnej winy, bo nie potrafią znaleźć modelu biznesowego na cyfrowe czasy, często dlatego, że podejmują wyścig do dna z mediami czysto cyfrowymi, nastawionymi na klikalność.

Bo w tunelu pojawiło się światełko – piszę o nim Bob Cohn w „The Atlantic” w tekście „Old Media Values in New Media Venues”. Internetowa kultura „good enough” zaczyna już męczyć, coraz więcej odbiorców tęskni do prostej zasady, jaką kierowały się stare media – simply good, jakość się opłaca – przygotowanie reportażu wymaga sporego zaangażowania i zasobów. Stare media odkrywają, że mogą modernizować swoją starą kompetencję – zdolność do opowiadania historii wzbogacając ją o techniki „digital journalism”, cyfrowego dziennikarstwa. Jak pisze Cohn, wysiłek zaczyna być doceniany. Co jest dobrym prognostykiem nie tylko dla tradycyjnych mediów, lecz dla każdego, kto chce wykorzystać internet do dotarcia ze swoim komunikatem: jakość ma znaczenie. Dla niej jestem gotów zrezygnować z pokrętnie rozumianej wolności, jakiej wyrazem są kiepsko moderowane fora dyskusyjne. Bronić będę natomiast podstaw wolności, jak prawa do anonimowości i wolności wypowiedzi.