Olsztyn, Deklaracja na rzecz kultury


Olsztyn ma Deklarację na rzecz kultury. Po wielu miesiącach starań, rozmów i negocjacji, których głównym motorem była Agnieszka Kołodyńska wspierana przez ruch Obywateli Kultury Olsztyna, w czwartek w olsztyńskim Ratuszu została podpisana Deklaracja oraz powołana Obywatelska Rada Kultury. Oczywiście, Deklaracja to tylko kawałek papieru, czas pokaże ile znalazło się w nim treści.


Relacjonowałem dojrzewanie inicjatywy we wpisie sprzed ponad roku na starym Antymatriksie. Widać wtedy było, że kultura, z pozoru sfera daleka od politycznych namiętności może być powodem gorącego, lecz sensownego sporu. Jego istotą była jednak nie tyle sama kultura, co polityka rozumiana jako zarządzanie polis – miastem, miejscem wspólnym, gdzie trzeba żyć razem mimo różnic. Przestrzeń kultury stała się powodem ożywienia aktywności obywatelskiej, bo dziś kultura dobrze odzwierciedla głębokie zmiany, jakie przeorały współczesne społeczeństwa  – stare instytucje coraz bardziej odklejone są od nowej rzeczywistości, coraz więcej nowych form aktywności kulturalnej i artystycznej rozwija się poza tradycyjnymi miejscami: galeriami, domami kultury. Domagają się one uznania, nie tylko ze strony władzy publicznej, lecz także innych struktur establishmentu. Ten bowiem ma powody do obaw – ubiegłoroczne spotkanie pokazało, jak silne emocje wywołuje strach przed utratą wpływów, zarówno symbolicznych, jak i realnych, czyli pieniędzy.

Relacjonując Kongres Kultury w Radomsku wspominałem wyniki badań, z których wynika że w mniejszych ośrodkach miejskich, niemal 100 proc. środków na kulturę trafia do instytucji kultury. Tymczasem, jak np. zauważa wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski, dwie trzecie aktywności kulturalnej dzieje się poza tymi instytucjami, w nowych miejscach, z których część staje się ważnymi kulturotwórczymi miejscami, jak warszawskie klubokawiarnie, skłoty. Tak właśnie wyobrażam sobie proces nowej instytucjonalizacji, o którym wspominam w poprzednim wpisie z Sopotu oraz tworzenia nowego ładu demokratycznego. I dlatego śledzę z zapartym tchem podobne inicjatywy, jak olsztyńska. Wcześniej relacjonowałem to, co dzieje się w Bydgoszczy, gdzie niestety po dobrym starcie pierwotna energia wygasła, a dobre intencje nie sprostały realiom. Nie ma jednak prostych recept, bydgoska lekcja nie traci wartości i może pomóc Olsztynowi uniknąć pułapek.

Wyjścia nie ma, trzeba próbować – Benjamin Barber w najnowszej, jeszcze nie opublikowanej książce przekonuje, że przyszłość świata należy do miast. To one będą źródłem najważniejszych innowacji, te zaś powstawać będą podczas kolejnych prób i poszukiwań. Dobrze będzie, jeśli te poszukiwania władza prowadzić będzie ze swoimi obywatelami. Pierwszy test znaczenia nowej, olsztyńskiej Deklaracji już niebawem – trwają konsultacje, trwają konsultacje założeń Strategii rozwoju miasta. Kultura w tym dokumencie została wpisana jako przynależna do sfery związanej z „funkcjami wypoczynkowymi” miasta. Jednocześnie jednak dokument wskazuje na chęć rozwijania funkcji metropolitalnych. W ramach konsultacji proponuję więc autorom tekstu nadrobić zaległości lekturowe i doczytać, na czym metropolitalność polega. A nowo powołanej Obywatelskiej Radzie Kultury życzę powodzenia, by w trakcie konsultacji wypracowała argumenty, dzięki którym w sumie ciekawy projekt Strategii stał się rzeczywiście dobrą miejską strategią. Agnieszce Kołodyńskiej gratuluję zaś, że doprowadziła do podpisana Deklaracji, wiem że łatwo nie było.