Pieśń o Broniowie

Broniów to wieś leżąca nieopodal Szydłowca, jakieś 130 km od Warszawy. Niby niewiele, lecz dystans gigantyczny – endemiczne bezrobocie sięgające w całym powiecie 30%, związana z nim bieda i strategie przetrwania. Polegają głownie na szukaniu pracy gdzie się da, w kraju i zagranicą. Nic nowego, kondycja znana wielu Polakom mieszkającym w wielu podobnych do Broniowa wsiach. Do Broniowa zawitał przed laty Tomasz Rakowski, etnolog i lekarz zarazem. Specjalizuje się w badaniach etnograficznych miejsc, jakimi zazwyczaj nie zajmują się media głównego, znajdujących się na marginesach życia ekonomicznego, kulturalnego: w podupadłych wsiach, wśród górników pracujących w biedaszybach. Co zobaczył, opisał w znakomitej książce „Łowcy, zbieracze, praktycy niemocy”. W końcu też trafił do Broniowa, gdzie z ekipą współpracowników i studentów badał jak żyją mieszkańcy wsi (badał również nieodległy Ostałówek. Ten projekt został opisany w książce  „Etnografia/animacja/sztuka. Nierozpoznane wymiary rozwoju kulturalnego”. Wydanie książki poprzedziła wystawa w krakowskim Muzeum Etnograficznym (wspominałem o niej). Jest o czym czytać, bo cierpliwi badacze, gdy już zdobyli zaufanie mieszkańców, zyskali dostęp do ich prawdziwego życia. A te, mimo wszystkich trudów związanych z biedą i ciągłą walką o pracę, by zapewnić jakąkolwiek stabilizację pełne jest społecznej energii, kreatywności i innowacyjności. Miejscowi geniusze techniki, jak Wiesław Zielonka potrafią zrobić wszystko z niczego: trójkołowiec z silnika wfm-ki, podwozia shl-ki i zebranych podzespołów, który dzielnie służy do transportu niezbędnych materiałów już od dwudziestu lat. Krajzega tnąca nawet podkłady kolejowe. A jak trzeba, Pan Wiesław przywróci do życia porąbane pianino, dorabiając brakujące klawisze z blachy ze starej lodówki, a struny ze zbrojenia opon. Na instrumencie grał nawet Marcin Masecki. A Wiesław Zielonka marzy tylko o jednym – żeby zrobić samolot. I nawet jeśli nie zrobi, to najważniejsze, że takie właśnie marzenia napędzają mieszkańców Broniowa. Bo podobnych majstrów, jak Zielonka jest więcej. Robią traktory, sprężarki, kosiarki, młodzi samodzielnie urządzają siłownie. Nic się nie marnuje, circular economy pełną gębą. Bo nie chodzi nawet o to, że mieszkańców nie stać na kupno nowych, gotowych markowych urządzeń. Te po prostu często nie nadają się, bo ich zestandaryzowane parametry nijak się mają do życia pozbawionego jakichkolwiek standardów i polegającego na ciągłej adaptacji. Idąc dalej w głąb broniowskiego życia odkryć można głębokie pokłady kapitału społecznego, by użyć modnego dziś pojęcia. Organizuje się on wokół różnych lokalnych instytucji, z których wiodącą jest Ochotnicza Straż Pożarna. To ona przemienia chłopców w mężczyzn, jest źródłem dumy i godności. We wsi nie brakuje aktywistów-społeczników, ludzi angażujących się w amatorską działalność kulturalną, a także filozofów, twórców „broniowskiej myśli społecznej”, czyli ludzi zdolnych poddać refleksji lokalne życie i szukać w nim uniwersalnych sensów. Do Broniowa przyjechałem w dzień promocji książki „Etnografia/animacja/sztuka”, do świetlicy wieczorem przyszła cała wieś: dzieci, dorośli i seniorzy. Coś ważnego się wydarzyło w ciągu projektu Rakowskiego. Mieszkańcy Broniowa przekonali się, że nie są jedynie „praktykami niemocy” winnymi swej biedy. Przeciwnie, powaga i szacunek z jakim podeszli do ich życia badacze pokazała, że to co robią by utrzymać swoją lokalną wspólnotę godne jest uznania. Z uznaniem tym mają często problem autorzy różnego typu programów pomocy mających służyć miejscom, takim jak Broniów. Traktują je jako obszary wykluczenia i społecznej katastrofy, bo tak też często w pierwszym kontakcie przedstawiają się ich mieszkańcy. W konsekwencji rozpoczyna się kolonialny podbój i próba uszczęśliwiania na siłę przez narzucanie zewnętrznych standardów mówiących, jak ma wyglądać kultura, aktywność społeczna, etc. Tymczasem wystarczy minimalna infrastruktura i właśnie uznanie oraz szacunek, by okazało się, że pokłady miejscowej energii są w stanie niemal dosłownie przenosić góry. Mówi o tym Tomasz Rakowski w nagranym materiale wideo. Dla mnie wizyta w Broniowie to jedno z ciekawszych, pozytywnych doświadczeń. Bo Broniów nie jest wyjątkiem, a Rakowski wyjaśnia i ujawnia to, co umyka innym badaczom, np. autorom  Diagnozy Społecznej – powtarzającym się motywem jest Diagnozy jest niski poziom kapitału społecznego. Tymczasem widać wyraźnie, że energii społecznej samoorganizacji nie brakuje, tylko przejawia się w sposób, jaki socjologiczne kwestionariusze nie widzą. Tytuł wpisu powstał po wysłuchaniu „Pieśni broniowskiej”.