Olsztyn, ucieczka przed strukturą

Niedzielę i poniedziałek spędziłem w Olsztynie – przez wiele godzin rozmawialiśmy z Ryszardem Michalskim o tym, o czym równolegle spierałem się na blogu i w serwisach społecznościowych. Czyli o kulturze i głębokiej zmianie kulturowo-społecznej, jakiej właśnie doświadczamy. Ryszard, historyk sztuki związany był z teatrem Grotowskiego, w Olsztynie zakładał stowarzyszenie „Tratwa”, które wraz ze swoją żoną Wiolettą Pruską prowadzi do dziś i jednocześnie pracuje w Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych.Michalski niestrudzenie wkracza w miejsca, gdzie ludzkie społeczności są w rozsypce i za pomocą animacji kulturalnej próbuje je reanimować. Najczęściej z bardzo dobrym skutkiem.



Na zdjęciu prof. Barbara Fatyga i Ryszard Michalski

Teren Warmii i Mazur to doskonały obszar do interwencji „Tratwy”, bo miejsce katastrofy społecznej tu nie brakuje: endemiczne bezrobocie sięgające 30 proc., ciągle żywe traumy związane z przesiedleniami i wysiedleniami, mieszaniem się różnych kultur – mazurskich i warmińskich autochtonów z przybyszami ze wschodu i południa Polski. Michalski nie jest doktrynerem, nie ma gotowych rozwiązań lecz szuka ich wspólnie z uczestnikami projektów. Słuchanie opowieści, mapy pamięci, teatr, kapele muzyczne to instrumenty, za pomocą których ludzie odzyskują podmiotowość, przestają być jedynie „byłymi pegeerowcami”. Każdy przypadek jest inny, nigdy nie można być pewnym trwałości efektów – i właśnie ta pokora wobec społecznej i kulturowej rzeczywistości najbardziej mnie w Ryszardzie zachwyca. A zaraz za nią energia, by nieustannie zaczynać na nowo, broniąc się za wszelką cenę przed popadnięciem w rutynę i przed budowaniem sztywnych struktur.

Poniedziałek zakończyliśmy spotkaniem w CEIK, gdzie z lokalnymi liderami i aktywistami dyskutowaliśmy o przyszłości kultury i świadomości zmiany w strategiach, jakie przygotowują różnorodne instytucje. Z analiz, jakie przedstawił Bohdan Skrzypczak z Centrum Aktywności Lokalnej wynika, że dla ponad 90 proc. instytucji kultury najważniejszym strategicznym priorytetem jest poprawa bazy materialnej: wybudowanie większego budynku, zapewnienie finansowania. Prawie nikt nie zadaje rzeczywiście strategicznych pytań – czy nowy dom kultury lub biblioteka w ogóle będą jeszcze potrzebne za 10-20 lat? Szybko jednak okazało się, że używamy złej ramy pojęciowej – że ład instytucjonalny w kulturze jest odzwierciedleniem systemu, a nie tego czym naprawdę jest dziś kultura we wszystkich swych aspektach: cyfrowym, artystycznym, ludowym, ludycznym, komercyjnym.

Szukaliśmy metafor zastanawiając się, jak najlepiej opisać póki co, to co się dzieje – bo dopiero na takiej podstawie można zacząć myśleć o przyszłości. Oczywiście, pojawił się także internet, jako wyzwanie i jako metafora sieciowej rzeczywistości zorganizowanej w węzły, a nie hierarchiczne struktury. Konkluzja zasadnicza, że trzeba stworzyć platformę dyskusji i porozumiewania się. Co ważniejsze energia spotkania, które trwało prawie trzy godziny pokazała, że jeśli taka platforma powstanie, nie będzie w Olsztynie martwa. I jeszcze jedno – choć dyskusja obfitowała w emocje i mocne wypowiedzi, była do końca dyskusją. Nikt jednak nie rościł sobie prawa do pełnej wiedzy, wszyscy się słuchali i chcieli słuchać, gotowi na modyfikację swych stanowisk. Nie wiem, być może o tej jakości rozmowy zadecydowała obecność Ryszarda Michalskiego, który moderował spotkanie. W sumie, zarówno wcześniejsza bezpośrednia długa rozmowa z Ryszardem i Wiolettą, rozmowa z Agnieszką Kołodyńską animującą ruch Obywateli Kultury w Olsztynie,  spotkanie w CEIK było okazją do podładowania akumulatorów. Rodzinny Olsztyn nie zawiódł.